Już rano nastroje na rynkach Europy Zachodniej były ponure, czemu trudno się dziwić, skoro japoński indeks Nikkei 225 runął o 10,6 proc. (w najgorszym momencie sesji tracił nawet 14 proc.), a łącznie w ciągu dwóch dni przeceny stracił aż 16,1 proc. To najbardziej dramatyczne chwile dla japońskich inwestorów od czasów kryzysu finansowego na świecie w listopadzie 2008 r., a wcześniej od słynnego krachu na globalnych giełdach z października 1987 r. Impulsem do panicznej wyprzedaży akcji okazały się kolejne wybuchy w elektrowni atomowej Fukushima, będących następstwem piątkowego trzęsienia ziemi i fali tsunami.

Inwestorzy w Europie Zachodniej także poddali się panice, w efekcie czego np. niemiecki DAX runął dziś o ponad 4 proc. (w najgorszym momencie tracił 5,5 proc.), do czego przyczyniły się również powracające obawy przed rozlaniem się kryzysu politycznego na bogatym w ropę naftową Bliskim Wschodzie.

Jak na tak dramatyczne wydarzenia na rynkach światowych, trzeba jednak przyznać, że na GPW było dziś w miarę spokojnie. WIG20 spadł „jedynie" o 1 proc. W odróżnieniu od niemieckiego DAX-a, nasz rodzimy indeks nie przebił ostatnio żadnego poziomu wsparcia i znajduje się niezmiennie od listopada ub.r. w lekko zwyżkującym kanale. Awersja do ryzyka bardziej dała się za to we znaki akcjom mniejszych spółek. Indeks sWIG80 wybił się w dół z trendu bocznego.

Wydarzenia na Dalekim Wschodzie sprawiają, że tym razem uwaga inwestorów i mediów odwróciła się od dzisiejszego posiedzenia amerykańskich władz monetarnych (FOMC). Jest to też o tyle uzasadnione, że analitycy nie spodziewają się raczej rewolucyjnych zmian w polityce Fed. Pytanie czy w komunikacie władz pojawią się nowe sugestie w sprawie losów programu luzowania ilościowego (QE2). W tle tych wydarzeń na rynek napływają kolejne wyniki finansowe polskich spółek. Dziś rezultaty podał Tauron. Niestety zyski w IV kw. ub.r. rozczarowały analityków.