Inwestorzy zamiast zbierać siły przed atakiem na niedawno ustanowione szczyty obecnej hossy już na starcie notowań przystąpili do pozbywania się akcji. Powodem było rozczarowanie wywołane nieoczekiwaną zniżką kwietniowego PMI, wskaźnika menedżerów logistyki krajowego sektora przemysłowego, do 54,4 pkt z 54,8 pkt miesiąc wcześniej. Do kupowania papierów dodatkowo zniechęcały zniżki na giełdach zagranicznych wywołane głównie wyhamowaniem wzrostu cen surowców na świecie. Spadki najmocniej dotknęły duże spółki. Ich indeks WIG20 na samym początku notowań zanurkował o 1 proc., później nie próbując nawet odrobić strat.

Kolejny cios przyszedł zza Oceanu. Słabsze od spodziewanych dane o zatrudnieniu w amerykańskim sektorze prywatnym wyzwoliły nową falę wyprzedaży. WIG20 przejściowo tracił nawet 1,6 proc. Ostatecznie sesję zakończył spadkiem o 1,4 proc., na najniższym poziomie od ponad dwóch tygodni. W dół pociągnęły go głównie firmy paliwowe i KGHM.  Notowania PKN Orlen i Lotosu znalazły się najniżej od ponad miesiąca.

Nieco lepsza była sytuacja w gronie średnich i mniejszych spółek. Spośród nich najlepiej zachowywał się wrocławski Budopol, który przed rozpoczęciem notowań poinformował  o rekordowym kwartalnym zysku netto grupy oraz Calatrava, której kurs idzie nieprzerwanie w górę od ośmiu sesji.  Akcje budowlanej firmy podrożały o blisko 7 proc., a fundusz utworzony z przekształcenia I&B System 6,5 proc.

Na drugim biegunie, w grupie najmocniej zniżkujących znalazł się Sfinks, który w weekend odwołał szacunki wyników finansowych na ten rok oraz Jago, którego akcje mocno podrożały na poprzednich dwóch sesjach. Papiery właściciela sieci restauracji potaniały o prawie 7 proc., a dystrybutora mrożonek o 5,8 proc.

Najszerszy indeks rynku WIG stracił niespełna 1,8 proc. Spadkom towarzyszył znaczny skok obrotów. Wyniosły blisko 1,4 mld zł, przeszło dwa i pół raza więcej niż na poniedziałkowej sesji.