Nasz kraj nie będzie musiał sięgać bezpośrednio do swojej kasy po pieniądze dla Greków. – Premier obiecał współfinansowanie przez Polskę Europejskiego Mechanizmu Stabilności Finansowej, proporcjonalnie do udziału Polski w finansowaniu budżetu UE – wyjaśnia Małgorzata Brzoza, rzecznik prasowy resortu finansów. – Kwota potencjalnie dostępna dla Grecji w ramach mechanizmu EMSF to ok. 11,5 mld euro, stąd udział Polski wyniósłby ok. 250 – 300 mln euro – podkreśla Brzoza.
Oznacza to, że jako kraj partycypowalibyśmy w gwarancjach pożyczek i kredytów zaciągniętych przez Unię na rynkach kapitałowych lub od instytucji finansowych na potrzeby pożyczki udzielanej krajowi w ramach EFSM. Dzięki tym gwarancjom Komisja Europejska będzie w stanie obsługiwać dług w przypadku niewywiązywania się państwa członkowskiego ze spłaty. Wtedy dopiero kraj-gwarant musiałby ewentualnie wykładać gotówkę.
Michał Dybuła, ekonomista BNP Paribas, podkreśla, że jako członek UE Polska nie ma innego wyjścia i musi wnieść swój wkład w ratowanie innego kraju UE. Zdaniem ekonomisty najlepszym rozwiązaniem byłoby zmusić Greków do reform. – Piłka cały czas jest po ich stronie – wyjaśnia ekonomista. – Trzeba im powiedzieć jasno: nie będzie kolejnej transzy pomocy dopóki nie pokażecie, że ograniczacie deficyt. Ale zdaniem Dybuły konieczna będzie restrukturyzacja greckich długów.
Na razie Grekom udało się obniżyć nieco deficyt, ale i tak jednak sięga on zawrotnego poziomu 10 proc. PKB. – Zacieśnianie polityki fiskalnej nie jest jeszcze nawet w połowie drogi – mówi prof. Stanisław Gomułka, ekonomista BCC. – Z drugiej strony dalszy ruch w skali przynajmniej 5 proc. PKB daje szansę odzyskania równowagi. Prowadziłoby jednak do dużego spadku PKB i niewątpliwie oznaczałoby wzrost stopy bezrobocia, a w związku z tym także spadek płac realnych.