- Istnieje ryzyko, że klienci zostaną zmyleni określeniami "najwyżej", "do" i "maksymalny", określającymi deklarowaną prędkość dostępową, a w rzeczywistości nie odzwierciedlającymi oczekiwań użytkownika końcowego" - napisała ACCC w opublikowanym właśnie przewodniku "Information Paper" mającym uchronić klientów przed czysto teoretycznymi prędkościami przepływu danych pokazywanymi w reklamach.
Australijscy operatorzy będą więc zobowiązani do informowania klientów - zarówno w kampaniach reklamowych, jak i w punktach sprzedaży - o realnej jakości oferowanych usług, w tym przede wszystkim o przepustowości sieci.
To przyczynek do toczącej się i na polskim podwórku dyskusji na temat tego, czy dostawcy usług internetowych powinni zagwarantować swoim klientom takie prędkości przepływu danych, jakimi chwalą się w swoich kampaniach promocyjnych. Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) chce zmiany zasad promocji usług dostępowych, co krytykują operatorzy: Polska Telefonia Cyfrowa, P4 i grupa TP (pozostali nie zaprezentowali swojego stanowiska w tej sprawie). Firmy te uważają, że na przeszkodzie stoją techniczne trudności w utworzeniu metody i technicznego sposobu monitorowania gwarancji usług.