Międzynarodowi pożyczkodawcy poinformowali Ateny, że Grecja musi odchudzić swój sektor publiczny, jeśli chce uniknąć bankructwa. Wczoraj odbyła się też pierwsza telekonferencja podczas, której przedstawiciele Unii Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego (EBC) oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego (tzw. trojki) omawiali z szefem greckiego resortu finansów bieżącą sytuację w kraju. Zdaniem wielu te wysiłki pozbawione są już dzisiaj sensu, bo Grecja jest już tak naprawdę bankrutem.
Do tej retoryki dopisali się dzisiaj analitycy agencji ratingowej Fitch. Ich zdaniem najprawdopodobniej nie uda się już uratować Grecji i należy spodziewać się rychłego ogłoszenia niewypłacalności Aten. W swojej analizie nie przewidują jednak rozpadu strefy euro. Ich zdaniem po ogłoszeniu bankructwa i zrestrukturyzowaniu własnego zadłużenia Grecy nie powrócą do drachmy tylko pozostaną przy wspólnej walucie.
- Obawy o rozpad strefy euro są mocno przesadzone – tłumaczy David Riley z Fitch Ratings.
Agencja nie oczekuje także, by upadek Grecji doprowadził do fali bankructw wśród innych krajów strefy euro czy wielkich instytucji finansowych. W tym przypadku za głównych kandydatów do niewypłacalności wymienia się Włochy i Hiszpanię. Oba kraje nie mają jeszcze problemów z pozyskaniem pieniędzy z rynku jednak przeprowadzane przez Rzym i Madryt aukcje obligacji cieszą się coraz mniejszym zainteresowaniem. Dodatkowo oba kraje biją coraz to nowe rekordy rentowności swoich papierów dłużnych i dzieje się tak pomimo interwencji EBC.