Dowcip z Internetu: „Obecnie jest możliwość adoptowania Greka za jedyne 500 euro. Grek będzie robić za ciebie wszystko, na co nie masz czasu. Spać za ciebie do 11. Chodzić za ciebie na kawę. Odbywać poobiednią sjestę. Wieczorem siedzieć za ciebie w knajpce. Ja już adoptowałam i mam luz – mogę pracować od rana do wieczora! Jak mu dodać tygodniowo 10 euro, to będzie chodzić wieczorem na służbowe spotkania". Śmieszne? Nie bardzo, za to utrwalające stereotyp Greka leniucha.
To jedna z przyczyn, dla których opinia publiczna Niemiec i innych krajów Północy z taką niechęcią odnosi się do pomysłów ratowania Grecji. Socjologowie świetnie zanalizowali to zjawisko na przykładzie imigrantów z innych kultur, szczególnie muzułmańskich.
Ich zdaniem budowana przez lata zasada solidarności w społecznych gospodarkach rynkowych Europy Zachodniej przestaje działać, bo ludzie nie chcą płacić na obcych. Duńczyk gotów jest płacić najwyższe podatki w Europie, z których są finansowe m.in. zasiłki społeczne czy dla bezrobotnych Duńczyków. Wie, że sam może się znaleźć w takiej sytuacji, i nie chciałby wtedy wylądować na ulicy. Ale gdy widzi, że z jego pieniędzy korzystają ludzie zupełnie mu obcy kulturowo, nie potrafi się wczuć w ich sytuację i nie czuje z nimi solidarności. Myśli, że to lenie, którzy nie chcą się uczyć języka, każą swoim kobietom chodzić w chustach itp.
Podobny mechanizm, choć tu dystans kulturowy jest nieporównanie mniejszy, widać w przypadku Grecji. Jak w przytoczonym dowcipie: Grek długo śpi, mało lub wcale nie pracuje, przesiaduje w kafejkach. Ostatecznie możemy płacić na Irlandczyków, bo oni ciężko pracują i dopiero wieczorem idą do pubu na guinnessa. Wpadli w tarapaty przez jakieś dziwne bankowe machlojki – to przecież też mogło się zdarzyć w Holandii czy w Niemczech.
Istnienie greckiego stereotypu potwierdziła Angela Merkel. – Chodzi też o to, by w krajach takich jak Grecja, Hiszpania, Portugalia nie przechodzono na emeryturę wcześniej niż w Niemczech. Nie może być tak, że mamy wspólną walutę, ale jeden dostaje całkiem dużo urlopu, a drugi całkiem niewiele – powiedziała niemiecka kanclerz kilka miesięcy temu.