Kryzys w strefie euro: unia fiskalna czy rozpad?

Euroland stoi przed najpoważniejszym wyzwaniem w swojej historii. W tej formie, jaką teraz znamy, może w ciągu kilku lat przestać istnieć

Publikacja: 17.11.2011 00:12

Z prognoz wynika, że w tym roku PKB eurolandu wzrośnie o 1,5 proc. Byłby to wynik słabszy w porównan

Z prognoz wynika, że w tym roku PKB eurolandu wzrośnie o 1,5 proc. Byłby to wynik słabszy w porównaniu z 2010 r., ale znacznie lepszy niż w dwóch poprzednich latach.

Foto: Rzeczpospolita

Europejscy politycy od dwóch lat starają się nie siać paniki. Uspokajają inwestorów, że sytuacja w strefie euro nie jest aż tak poważna, na jaką wygląda, a podejmowane przez nich działania ratunkowe w końcu okażą się skuteczne.

– Sytuacja we Włoszech nie jest aż tak krytyczna – twierdził ledwie kilka dni temu fiński premier Jyrki Katainen.

Takie wypowiedzi nie przekonują już jednak ani inwestorów, ani analityków. Wszyscy oni wiedzą, że euroland przechodzi poważny kryzys, który zagroził jego dotychczasowej egzystencji.

W stronę unii fiskalnej

Wrześniowy sondaż agencji Bloomberga, przeprowadzony wśród światowych inwestorów, jest dla eurolandu miażdżący.

51 proc. respondentów spodziewa się rozpadu strefy euro. 72 proc. wskazuje, że co najmniej jedno państwo opuści euroland w ciągu pięciu lat.

93 proc. przewiduje bankructwo Grecji, a 56 proc. plajtę Portugalii.

Europejscy decydenci również zdają sobie sprawę, że walka z kryzysem zadłużeniowym będzie bardzo trudna i może trwać jeszcze przez wiele lat.

– Zadłużenie państw strefy euro rosło przez ostatnią dekadę. Zajmie więc nam pewnie co najmniej dziesięć lat, zanim kryzys zadłużeniowy się skończy – uważa kanclerz Angela Merkel.

Kryzys przede wszystkim przekształca mechanizmy działania strefy euro. Część analityków spodziewa się, że zmusi on polityków do stworzenia unii fiskalnej. Nie stanie się to jednak szybko.

– Przez następne dwa lata europejscy decydenci będą próbowali przepchnąć strefę euro przez kryzys, stosując doraźne rozwiązania. Stopniowo będą jednak budować unię fiskalną. Skończy się to happy endem, ale nie w prosty sposób tak jak w amerykańskich filmach, tylko po wielu zwrotach akcji jak we francuskim kinie – wskazuje Carsten Brzeski, ekonomista z banku ING.

Groźba wykluczenia

Kryzys sprawił również, że to, co było wcześniej nie do pomyślenia, zaczęło być głośno rozważane przez europejskich decydentów. Na początku listopada tego roku prezydent Francji Nicolas Sarkozy i niemiecka kanclerz Angela Merkel zagrozili Grecji, że może zostać wyrzucona ze strefy euro, jeśli Grecy odrzucą w referendum drugi pakiet pomocowy. Referendum zostało odwołane, ale zdaniem ekonomistów stworzono niebezpieczny precedens, grożący zaognieniem kryzysu w eurolandzie.

– Możliwość opuszczenia strefy euro była dotychczas

w unijnych kręgach uznawana za tabu. Używając tej groźby, europejskie rządy mogły uruchomić sekwencję zdarzeń, których konsekwencją mogło być wycofywanie pieniędzy banków oraz wyprzedaż długu państw z obrzeży strefy euro. To sprawiłoby, że kryzys, który dotychczas obserwowaliśmy, zostałby uznany za łagodny – ostrzega Joachim Fels, ekonomista banku Morgan Stanley.

– Tabu zostało złamane. Strefa euro jest teraz wyposażona

w broń nuklearną przeciwko swoim członkom: groźbę wykluczenia. Siły tej groźby nie wolno nie doceniać – wskazuje Jacob Funk Kirkegaard, ekonomista z Peterson Institute for International Economics.

Część analityków nie wyklucza podziału strefy euro. Zdaniem Jima O'Neilla, szefa Goldman Sachs Asset Management, te państwa strefy euro, którym z różnych względów nie będzie się podobało tworzenie unii fiskalnej w tym regionie, powinny opuścić euroland. Do grupy tej Jim O'Neill zalicza nie tylko Grecję, Irlandię, Portugalię, Hiszpanię czy Włochy, ale również kraje o zdrowych finansach publicznych, takie jak Finlandia.

– Niemcy, Francja i Beneluks, czyli państwa, które rozpoczęły integrację europejską, są idealnymi kandydatami do unii fiskalnej. Dla nich nie jest ona złym pomysłem, ale dla państw, które przyłączyły się później, jest kłopotliwą ideą – twierdzi O'Neill.

Druga unia walutowa?

Takie poglądy zdobywają coraz większe poparcie opinii publicznej oraz polityków. Frank Schaeffler, deputowany do Bundestagu i ekspert gospodarczy partii FDP, wzywa państwa Północy eurolandu do

secesji, utworzenia własnej unii walutowej i pozostawienia obecnego euro Francji oraz krajom Południa. Jego zdaniem do podziału dojdzie, gdy Północ zmęczy się dotowaniem eurobankrutów, a społeczeństwa Południa zbuntują się przeciwko zaciskaniu pasa.

Zwolennikiem tej opcji jest też popularny ekonomista Hans-Olaf Henkel, były szef Federacji Niemieckiego Przemysłu. Dawniej euroentuzjasta, teraz jest zaciekłym wrogiem unijnej waluty, którą atakuje w swojej książce o wiele mówiącym tytule „Ocalcie nasze pieniądze".

– Mamy dwa modele społeczne w Europie. Dla krajów Północy inflacja i niestabilność jest zbrodnią. Południe woli skupić się na wzroście gospodarczym, nie zawracając sobie zbytnio głowy inflacją. Teraz zmuszamy Portugalię, Grecję, Hiszpanię i Włochy, by zadusiły swoje gospodarki na śmierć w celu utrzymania jedności strefy euro. To absurdalna sytuacja – twierdzi Henkel.

Francja i Niemcy bez wspólnej waluty

– Europejscy decydenci, zwłaszcza niemieccy i holenderscy, nie potrafią wznieść się ponad pychę i poczucie moralnej wyższości. Pozostawiają strefę euro z małą ilością amunicji do zwalczania kryzysu. To sprawia, że rozpad strefy euro jest bardzo możliwy. Nie skończy się to na opuszczeniu strefy przez Grecję i być może Portugalię, jak myślą niemieccy i holenderscy politycy. Zagrożenie to dotyczy również Francji. „Serce" strefy euro może się składać jedynie z Niemiec, Austrii, Holandii, Finlandii i Luksemburga. Francja i Niemcy nie miałyby więc wspólnej waluty – prognozuje Simon Tilford, ekonomista z londyńskiego Centre for European Reform (CER).

Coraz częstsze rozważanie przez analityków tak skrajnych scenariuszy wskazuje, że kryzys w strefie euro jest ciężką chorobą. Tylko od odwagi decydentów będzie zależało, jak szybko oraz jakim kosztem zostanie powstrzymany.

Europejscy politycy od dwóch lat starają się nie siać paniki. Uspokajają inwestorów, że sytuacja w strefie euro nie jest aż tak poważna, na jaką wygląda, a podejmowane przez nich działania ratunkowe w końcu okażą się skuteczne.

– Sytuacja we Włoszech nie jest aż tak krytyczna – twierdził ledwie kilka dni temu fiński premier Jyrki Katainen.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Patronat Rzeczpospolitej
Naukowcy też zadbają o bezpieczeństwo polskiego przemysłu obronnego
Materiał Promocyjny
BIO_REACTION 2025
Ekonomia
E-Doręczenia: cyfrowa przyszłość listów poleconych
Patronat Rzeczpospolitej
Silna gospodarka da Polsce bezpieczeństwo
Ekonomia
Sektor farmaceutyczny pod finansową presją ustawy o KSC
Materiał Promocyjny
Edycja marzeń, czyli realme inspirowany Formułą 1
Ekonomia
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę