Kryzys, to czas na reformy

To, że Polska jako jedyny kraj zanotowała 21 lat nieprzerwanego wzrostu PKB nie uzasadnia samozadowolenia - Indermit Gill, główny ekonomista Banku Światowego na Europę i Azję Środkową

Publikacja: 03.03.2012 18:00

Indermit Gill, główny ekonomista Banku Światowego na Europę i Azję Środkową.

Indermit Gill, główny ekonomista Banku Światowego na Europę i Azję Środkową.

Foto: Bloomberg

Czy pana zdaniem Europa zaszkodziła swojemu wizerunkowi podczas obecnego kryzysu: kłopotami z krajami południa, ociąganiem się z podjęciem decyzji, błędami popełnianymi podczas ratowania Grecji?

Europa ma dzisiaj kiepską prasę, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Moi amerykańscy przyjaciele, kiedy słyszą, że pracuję w Europie, często pytają: Europa to kompletny bałagan, prawda? A ja w odpowiedzi sam zaczynam zadawać pytania. Czy Szwecja to kompletny bałagan? I słyszę: Nie, Szwecja nie. Finlandia? Nie. Szwajcaria? Nie. Niemcy? Z całą pewnością nie. Polska? Nie. Republika Czeska? No, nie. Słowacja? Nie wiem. Wtedy mówię, że Słowacja ma się nieźle. I tak przesuwamy się po liście krajów europejskich i mówię: na każdy kraj w Europie, o którego kłopotach czytacie w prasie, przypadają przynajmniej trzy kraje, które nieźle sobie radzą.

W istocie, osiągnięcia Europy w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat są godne pozazdroszczenia. W innych częściach świata krajom uboższym trudno jest dogonić te bogate. W Europie uważane to jest za oczywiste. W pozostałej części świata potrzeba wiele czasu by wzrost gospodarczy przełożył się na wyższą jakość życia. W Europie dzieje się to niemal natychmiast.

Jeśli jest realizowany dobrze, europejski model rozwoju daje krajom Europy to, o czym marzy świat – połączenie jednolitości społecznej i dynamicznej gospodarki. Zawsze jednak wymaga to dyscypliny, czasem również bolesnych decyzji. Niemcy nie osiągnęły swojej wysokiej pozycji gospodarczej bez bólu. Ostatnie dziesięć lat było w Niemczech dekadą postępu, ale również dekadą dyscypliny i reform. Niedawno, w Brukseli, słyszałem jak francuski dziennikarz narzeka na firmy francuskie przenoszące swoją produkcję do krajów takich, jak Rumunia i Maroko. Odpowiedziałem, że alternatywą byłoby zamknięcie fabryki, a wtedy nikt nic by nie zarobił. Jestem pewien, że wiele podobnych wątpliwości podnoszono, kiedy Volkswagen przenosił część zakładów produkcyjnych z Niemiec do Republiki Czeskiej. Jednak takie posunięcie podniosło produktywność zarówno Niemców jak i Czechów, pomagając Volkswagenowi osiągnąć rekordowe zyski, mimo trudnej koniunktury. W Indiach, z których pochodzę, każdy chciałby mieć Skodę. Pozostaje już tylko przekonać ludzi, że takie przeniesienie jest również w ich interesie.

Polacy powinni być przekonani, że europejski model gospodarczy jest wart ochrony. Kilka tygodni temu słyszałem, jak Marek Belka powiedział, że ostatnie dwie dekady były najlepsze w historii Polski. Samo to powinno przekonać Polaków, że jest to dobry model.

W takim razie, jaki model powinna wybrać Polska?

Kraju nowoczesnego, przyjaznego dla biznesu, charakteryzującego się dobrą równowagą pomiędzy swobodą gospodarczą a zabezpieczeniem społecznym. Kiedy patrzę na wyniki "Doing Business", raportu Banku Światowego o warunkach zachęcających do inwestycji na świecie, nie widzę powodu, dla którego dziesiątki krajów radzą sobie lepiej niż Polska. Weźmy na przykład Łotwę. Plasuje się na 21. miejscu, a Polska na 62. Długie pasmo sukcesów – w przypadku Polski, 21 lat nieprzerwanego wzrostu gospodarczego – może powodować stan samozadowolenia, podczas gdy poważne skutki kryzysu wstrząsnęły Łotwą i spowodowały zmiany na lepsze. Dzisiaj w Europie są trzy grupy krajów: te które są w kryzysie, ale z niego wyjdą dzięki reformom, których tempo zostanie narzucone przez rynki; te, które obecnie nie są w stanie kryzysu, ale i tak przeprowadzają reformy; oraz te, które nie są w stanie kryzysu, a w których reformy uległy spowolnieniu albo nie są prowadzone. W pierwszej grupie jest kilka krajów, w trzeciej – o wiele więcej. Ale Polska powinna znaleźć się w drugiej grupie, nie w trzeciej. Aby tego dokonać, powinna wprowadzić reformy już teraz: zrobić to z własnej inicjatywy, nie według harmonogramu dyktowanego przez rynek. Szczerze mówiąc, bardziej się martwię o Polskę niż o Portugalię czy Hiszpanię. Nie dlatego, że w Madrycie czy Lizbonie sprawy mają się lepiej, bo tak nie jest, ale dlatego, że rządy Portugalii i Hiszpanii podejmują więcej działań z celem wzmocnienia polityk i instytucji gospodarczych.

Co Polska powinna zrobić w takiej sytuacji?

Biorąc pod uwagę fakt, że dług publiczny zbliża się do limitów konstytucyjnych, a środowisko międzynarodowe jest bardzo niepewne, jedyną pewną rzeczą jest to, że polskie finanse publiczne wymagają solidniejszych podstaw. Wystarczy jeden rok naprawdę złej koniunktury i obydwa progi zadłużenia publicznego – krajowy, wynoszący 55 proc. i europejski, wynoszący 60 proc., mogą być przekroczone. Jeśli dojdzie do takiej sytuacji, koszt finansowania natychmiast wzrośnie, a stan finansów publicznych jeszcze się pogorszy.

Po drugie, potrzebna jest poprawa klimatu inwestycyjnego. Po trzecie: podniesienie efektywności rynku pracy i lepsze dopasowanie systemu zabezpieczeń społecznych do nowoczesnej gospodarki rynkowej. W tym kontekście muszę wspomnieć, że zawsze gdy odwiedzam Polskę, rośnie mój szacunek dla osób takich, jak prof. Leszek Balcerowicz, które konsekwentnie postulują wzmocnienie strukturalne. Postawa taka jest niepopularna w czasach dobrobytu gospodarczego. Ale właśnie wtedy należy o tym mówić. Osoby takie, jak prof. Balcerowicz powinny się cieszyć najwyższym szacunkiem. Kiedy zajmował on stanowiska publiczne, wprowadził zmiany polityki rządu, leżące w interesie kraju – czasami kosztem osobistej popularności. Pozostając poza strukturami rządu, konsekwentnie nawołuje do poprawy polityki gospodarczej. Tacy ludzie są prawdziwym skarbem narodowym.

Z drugim pakietem ratunkowym dla Grecji wiązane są wielkie nadzieje. Czy sądzi Pan, że są uzasadnione?

Jedna umowa nie zmieni obecnej sytuacji. Ale tutaj znów widać wyjątkowość Europy. Gdyby Grecja leżała w innej części świata, nikt by się nią nie przejmował poza wierzycielami, którzy tracą pieniądze. Kraje położone poza Europą, które znalazły się w podobnej sytuacji, często pogrążały się w chaosie. A w Europie Grecja nie utonie. Tutaj, jeśli kraj przeżywający trudności gospodarcze przedstawi wiarygodny pakiet reform, szybko zyskuje poparcie europejskich partnerów i instytucji. Otrzymuje wsparcie niezbędne dla wprowadzenia zmian oraz czas na ich realizację w sposób, który nie będzie krzywdzący dla społeczeństwa. Jest to wyjątkowa cecha Europy i jedna z jej silnych stron. Plan reform jest niezbędny, ale nie wystarczy by usatysfakcjonować rynki. Aby zapewnić finansowanie po rozsądnych kosztach, rynki będą wymagać czegoś więcej – gospodarka musi wykazać, że ma potencjał rozwojowy. Jednak doświadczenia Irlandii i Islandii pokazują, że jeśli kraj jest w stanie wykazać, że jego gospodarka może się rozwijać, rynki zapewnią niezbędne do tego długoterminowe wsparcie finansowe. Dwa czy trzy kwartały wzrostu gospodarczego mogą zmienić dynamikę na lepsze. Jest to wyjątkowa siła Europy – finansowanie płynie we właściwym kierunku, handel i instytucje zapewniają ścisłe więzi pomiędzy gospodarkami, a ci, którzy mają się lepiej, skłonni są wyciągnąć pomocną dłoń ku tym, którzy mają problemy.

Wracając do Grecji, wiele osób pyta: po co narzucać jej takie oszczędności, kiedy PKB spada?

Ważne jest to, czego kraje takie jak Grecja potrzebują najpilniej, by ich gospodarki mogły się rozwijać, i to w sposób bardziej zrównoważony niż zaobserwowaliśmy w ciągu ostatniej dekady. W raporcie „Golden Growth" (Złoty Wzrost) prezentujemy wiele analiz, które wskazują, że najwyższym priorytetem jest zapewnienie klimatu odpowiedniego dla przedsiębiorstw, nie zaś wydatki na płace w administracji publicznej czy nawet na infrastrukturę publiczną. Sercem gospodarki są przedsiębiorstwa, nie rządy. W ocenach "Doing Business" za 2011 rok, 100 krajów plasuje się wyżej niż Grecja w obszarze tworzenia właściwych warunków dla przedsiębiorczości. Nie ma powodu, dla którego nie można byłoby szybko poprawić tych warunków. Nie ma też powodu by zakładać, że do wprowadzenia tych zmian konieczne będzie znaczne podniesienie wydatków rządu. Wiem, że wiele osób wini euro za problemy na południu Europy, jednak moim zdaniem kraje te potrzebują starych, dobrych reform, nie zaś nowej waluty. Jeśli zostaną wprowadzone takie zmiany, firmy staną się bardziej wydajne, powstaną nowe miejsca pracy i przychody z tytułu eksportu i podatków. Mieszkańcy Grecji wydają się mądrzy – czytałem ostatnio, że trzech na czterech Greków popiera pozostanie w strefie euro. To oznacza, że będą również wspierać politykę, która lepiej dostosuje krajowe struktury gospodarcze do głęboko zintegrowanej Europy. Kraje takie jak Polska mają szczęście mogąc uczyć się na przykładzie innych, co jest konieczne dla pomyślnego przyjęcia wspólnej waluty. Wierzę, że rząd polski wyciąga wiele wniosków z obecnego kryzysu w Europie. Kiedy zaczynaliśmy prace nad raportem „Golden Growth", pytałem przedstawicieli Narodowego Banku Polskiego, na jakie pytania ich zdaniem powinniśmy odpowiedzieć. Spodziewałem się bardzo długiej listy pytań. Tymczasem, oni zadali nam tylko jedno: Znamy warunki monetarne i fiskalne, jakie muszą być spełnione dla potrzeb przyjęcia euro. Jaka więc jest niezbędna polityka strukturalna i społeczna dla pomyślnego przyjęcia euro?. Na to właśnie pytanie staraliśmy się odpowiedzieć w „Golden Growth".

Czy pańskim zdaniem Europa dobrze zarządza tym kryzysem?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie – być może jest za wcześnie, by wyciągać wnioski. Kryzys jednak pokazał, jakiego rodzaju strategie rozwojowe Europa może wprowadzić. Kiedy porównuję Unię Europejską i Stany Zjednoczone, widzę na przykład, że struktura gospodarki amerykańskiej jest lepiej przygotowana na walkę z kryzysem. Prezydent USA nie musi brać pod rozwagę opinii 50 gubernatorów żeby zadecydować o reakcji fiskalnej. Jeśli coś stanie się z rynkiem nieruchomości w stanie takim jak Arizona czy Nevada, ludzie mogą poszukać pracy w innym stanie. A nawet, jeśli w gospodarce Nevady dojdzie do zapaści, fundusz pomocy społecznej jest federalny, więc nie jest zagrożony. W tej sytuacji Stany Zjednoczone mogą pozwolić sobie na przyjęcie modelu dającego szybkie tempo wzrostu, obciążonego wyższym ryzykiem. Obecny kryzys pokazał, że Europa powinna przyjąć strategię bardziej równomiernego wzrostu, z prostej przyczyny: jej instytucje nie są stworzone do funkcjonowania w warunkach kryzysowych. Nie ma w tym nic złego – Europa jest w innej sytuacji, więc potrzebuje innego rodzaju strategii. Kryzys powinien uzmysłowić politykom europejskim, że trudno będzie znaleźć możliwości szybkiego działania.

Czy wniosek więc brzmi: potrzebna jest ściślejsza integracja Europy?

Wniosek jest być może taki: należy robić więcej w czasach innych niż kryzysowe – w czasach stabilizacji. Rządy europejskie nie powinny czekać na kryzys by poprawiać strukturę gospodarczą swoich krajów. Często mówi się, że czasy kryzysu to najlepszy czas dla reform. Moim zdaniem, w Europie lepiej jest wprowadzać reformy w czasach prosperity. Kraje takie jak Polska i Turcja powinny wziąć to pod uwagę, ponieważ ich gospodarki utrzymują tendencję wzrostową. Oczywiście, ściślejsza integracja Europy byłaby z korzyścią dla wszystkich. Ale potrzebna jest nie większa integracja fiskalna – zwłaszcza, jeśli miałaby oznaczać międzynarodowe transfery przychodów podatkowych – ani też monetarna, w sensie szerszej unii walutowej. Konieczne jest rozszerzenie obrotu usługami. Należy znacząco podnieść mobilność pracowników w Europie. We wszystkich krajach Europy mobilność siły roboczej pomoże zarówno w podniesieniu efektywności gospodarki, jak i w rozszerzeniu obrotu usługami. W przypadku krajów, które wybrały wspólną walutę, mobilność siły roboczej jest niezbędna nie tylko dla rozwoju, ale też dla stabilności – innymi słowy do tego, by unikać trudnych wyborów pomiędzy inflacją a bezrobociem.

Czy sądzi Pan, że ten kryzys zmieni Europę?

On już ją zmienia. Co najważniejsze, kryzys wykazał, że integracja gospodarcza co prawda przynosi ogromne korzyści, ale wymaga również wiele dyscypliny. Słabość strukturalna nawet małych gospodarek europejskich wydaje się zagrażać zdrowiu gospodarki całej Europy. To nie powinno dziwić – wydaje się to naturalną konsekwencją silnych powiązań gospodarczych, najsilniejszych jak dotąd w historii ludzkości. Jestem jednak optymistą jeśli chodzi o przyszłość Europy. W trudnych czasach niełatwo to dostrzec, ale wierzę, że zmiany doprowadzą do powstania silniejszej gospodarki regionalnej. A silniejsza Europa jest dobra nie tylko dla Europejczyków, lecz również dla mieszkańców pozostałej części świata.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy