Ciągle jesteśmy potęgą. Ciągle jeszcze co trzecia z największych firm regionu ma swoją centralę w Polsce. Ale jeszcze trzy lata temu takich wielkich naszych firm było o 20 więcej. Co ważniejsze, dynamika wzrostu naszych gigantów zaczyna słabnąć. Jeszcze w ubiegłym roku pod względem tempa wzrostu obrotów mieliśmy trzecie miejsce. Teraz mieścimy się w połowie stawki. Wyprzedzają nas nowe „tygrysy" Europy błyskawicznie rosnące i nadrabiające czasy, gdy ustrój gospodarczy hamował ich rozwój.
Obroty firm ukraińskich na naszej liście wzrosły w ubiegłym roku o prawie jedną czwartą. Szybciej od naszych rosły też np. firmy litewskie, rumuńskie i bułgarskie. Przy nich nasze 11,8 proc. wzrostu wygląda skromnie.
Można się pocieszać, że powoli zaczynamy przypominać bardziej rozwinięte kraje naszego regionu, jak Czechy, Węgry czy Słowacja, których firmy zazwyczaj rosną wolniej od naszych. Ale to ciągle nie jest tak. Efektywność naszych gigantów jest ciągle niższa. Co gorsza, ich wycena giełdowa też daleko odstaje od stosowanej np. wobec czeskich firm.
Ciesząc się więc liczną reprezentacją naszych firm w czołówce regionu, trzeba pamiętać, że ich liczba jest nieproporcjonalnie mała do naszego potencjału ludnościowego. Jest nas grubo ponad trzy razy więcej niż Czechów czy Węgrów, ale mamy tylko 2 lub 3 razy więcej dużych spółek obecnych na naszej liście.
Tak naprawdę prawdziwym liderem firmowym naszego regionu są wielkie koncerny z rozwiniętych krajów Zachodu. Polecam czytelnikom tabelki na stronie 30 i 31 tego dodatku. Tam naprawdę widać, kto jest liderem.