Wtorkowa sesja nie była udana dla złotego. Już na starcie nasza waluta traciła po mniej więcej jednym groszu do euro (kosztowało 4,11 zł) i dolara amerykańskiego (3,15 zł).
Kolejne godziny przyniosły dalsze osłabienie złotego. Przyczyniła się do tego rosnąca awersja do ryzyka na rynkach globalnych, czego przejawem był duży popyt na dolara (kurs EUR/USD?spadł wczoraj o 0,8 proc.), i spadki na giełdach, a przede wszystkim kiepskie informacje z naszej gospodarki. Okazało się, że we wrześniu sprzedaż detaliczna w Polsce była jedynie o 3,1 proc. wyższa niż rok wcześniej, podczas gdy prognozy zakładały wzrost o 5 proc. Rynki zinterpretowały tę informację jako potwierdzenie, że polska gospodarka gwałtownie hamuje i jej przyszłość rysuje się w ciemnych barwach.
W konsekwencji późnym popołudniem za euro płacono w Warszawie niespełna 4,13 zł, czyli 3 grosze (0,6 proc.)?drożej niż dzień wcześniej. Tyle samo, do 3,41 zł, podrożał szwajcarski frank. Najwięcej, bo aż 1,3 proc. (4 grosze), do ponad 3,18 zł, rósł dolar.
Rosnąca awersja do polskich aktywów dotknęła też rynku papierów dłużnych. Oprocentowanie dziesięciolatek wzrosło do 4,46 proc., pięciolatek do 4,04 proc., a dwulatek do 3,85 proc.