Kwota 1,2 mld zł to wydatki wszystkich jednostek lokalnych –województw, powiatów i gmin. Ale to te ostatnie jako „właściciele" większości bibliotek w Polsce ponoszą największe obciążenia – ok. 1 mld zł.
W porównaniu z 2001 r. wydatki są już dwa razy większe. Ale wciąż trudno mówić o satysfakcjonującym poziomie, bo w tym czasie budżety samorządów także zwiększyły się o blisko 100 proc. Tym samym udział nakładów na biblioteki w ich dochodach wciąż kształtuje się poniżej 1 proc. A nawet lekko spada, dziesięć lat temu (w przypadku gmin) było to 0,9 proc., w 2011 r. – 0,77 proc.
W tym roku i przyszłym należy się spodziewać dalszego pogorszenia wskaźników. Samorządy muszą oszczędzać, a w takich sytuacjach zawsze w pierwszej kolejności pod nóż idą sprawy mniej priorytetowe – m.in. instytucje kultury. Zresztą częściowo widać to już w wynikach za 2011 r. W gminach wiejskich wydatki na biblioteki spadły o 1,5 proc. w porównaniu z 2010 r., a w gminach miejskich – o 0,6 proc.
Utrzymujące się na niskim poziomie wydatki samorządów na biblioteki są zapewne jednym z powodów pogarszania się wskaźników dotyczących ich funkcjonowania. Obecnie działa w Polsce 8290 placówek bibliotecznych, czyli o prawie 560 mniej niż dziesięć lat temu. Liczba czytelników rocznie w tym okresie zmniejszyła się z 7,4 mln do 6,5 mln osób. Średnia liczba czytelników na 1000 mieszkańców spadła ze 196 do 168, a liczba książek wypożyczanych przez jednego czytelnika z 19,8 do 18,6.
I tak dochodzimy do błędnego koła – zaniedbanie bibliotek, ich zły stan techniczny i zacofanie technologiczne powodują, że nie przyciągają one nowych użytkowników. Spadek zainteresowania może być zaś traktowany jako przyczynek do zmniejszenia nakładów. Oczywiście nie wszędzie tak jest. Odnowione pomieszczenia, komputery, Internet, oferta wychodząca poza tradycyjne wypożyczanie... Tego typu biblioteki stają się dla małych lokalnych społeczności prawdziwym oknem na świat.