Chińskie talerze Augusta II

Ceny chińskich zabytków przez ostatnie 50 lat mocno wzrosły. Ale oferta na naszym rynku jest dość uboga.

Publikacja: 05.12.2013 10:37

Na 8 grudnia Sopocki Dom Aukcyjny (www.sda.pl) zapowiedział aukcję sztuki Dalekiego Wschodu z drogimi, jak na nasz rynek, przedmiotami. Firma ta oferowała chińskie pamiątki także na wrześniowej aukcji, podobnie jak Desa Unicum (www.desa.pl).

Kto kupuje takie okazy? Wybitny kolekcjoner ceramiki Ireneusz Szarek wspomina, że na aukcji Desy Unicum na sali siedzieli prawie sami Chińczycy (m.in. od lat mieszkający w Polsce). Kolekcjonerowi udało się wylicytować jeden półmisek.

– Wygląda niepozornie. Pewnie dlatego chińscy klienci nie zwrócili na niego uwagi, bo nie miałbym szans – mówi Ireneusz Szarek.

Na 120 obiektów sprzedano ponad 80, co jest bardzo dobrym wynikiem.

Aleksandra Werbanowska z warszawskiej Galerii  Connaisseur (www.connaisseur.art.pl)  informuje, że stołeczne antykwariaty często są odwiedzane przez grupy turystów z Chin.

– Dobrze wiedzą, czego szukają. Znają się na sztuce. U nas nie ma specjalistów od chińskiej sztuki – mówi Aleksandra Werbanowska.

Brak specjalistów i kłopoty z datowaniem potwierdza także Małgorzata Lalowicz, prezes krakowskiej Desy. Aby opisać chińskie zabytki, Desa korzysta z pomocy ekspertów od sztuki dalekowschodniej z krakowskiego Centrum Nauki i Techniki Japońskiej Manggha.

Wszyscy moi rozmówcy podkreślali brak w Polsce specjalistów i fakt, że akademicka wiedza nie zawsze wystarcza do trafnych ocen. To powoduje, że na rynku czasem pojawiają się przedmioty nierozpoznane, niedoszacowane. Fachowiec może je odkryć i kupić za bezcen. Sopocki Dom Aukcyjny, przygotowując sierpniową aukcję, skorzystał z pomocy chińskiego eksperta. Plotka głosi, że ekspert zauważył przede wszystkim brak w ofercie obiektów za miliony funtów.

Wysokie ceny zachęcają właścicieli do sprzedaży

Co jest dostępne na naszym rynku? Najczęściej są to przedmioty z XIX wieku, rzadziej z XVIII stulecia, nierzadko wybitnie dekoracyjna ceramika. Efektowny i funkcjonalny czajniczek do herbaty można kupić już za kilkaset złotych. Rzadkie wyroby ze złoconego brązu, najczęściej przedstawienia Buddy, oferowane są w cenach nawet powyżej 30–50 tys. zł.

Skąd nagły wysyp chińskich zabytków?

– Ktoś w latach 60. XX wieku kupił chiński przedmiot za równowartość ok. 20 dolarów. Teraz na aukcji dostał za niego 35 tys. zł. Niejednokrotnie takie są proporcje wzrostu cen. Na przykład przedmiot wstawiony na aukcję z ceną 800 zł został kupiony za ponad 20 tys. zł. Dlatego właściciele chętnie pozbywają się chińskich zabytków. Są to przeważnie polscy lekarze lub inżynierowie, którzy w czasach PRL pracowali w Chinach – mówi Jacek Kucharski z Sopockiego Domu Aukcyjnego.

Ceny już od 400 zł

Aukcja sztuki Dalekiego Wschodu odbędzie się w sopockiej siedzibie firmy. Dlaczego nie w salonie w stolicy, gdzie odbywają się aukcje np. biżuterii? W Sopocie jest zdecydowanie większa sala. Na poprzedniej aukcji sztuki chińskiej z sali licytowało ok. 60 osób. Teraz zgromadzono 174 przedmioty z wielu prywatnych zbiorów. Ceny wywoławcze wynoszą od 400 zł do 100 tys. zł. Sporo przedmiotów wyceniono na 30–60 tys. zł.

Figurka z kości słoniowej (wysokość 4,6 cm), przedstawiająca bóstwo szczęścia, kosztuje 500 zł. Jest sygnowana. Pochodzi z okresu późnej dynastii Qing (1644–1911). Figura Jedenastogłowego Bothisattwy z Tybetu (brąz złocony, wysokość 38 cm) ma cenę wywoławczą 100 tys. zł, przy estymacji 120–140 tys. zł.

Jest wiele okazów sztuki użytkowej, np. wazy z brązu zdobione emalią, wyroby z czerwonej laki, wachlarze, lampy, grafiki, srebrne serwisy do herbaty, dekoracyjne bibeloty z jadeitu, biżuteria, fajki, papierośnice, tabakierki, wizytowniki z kości słoniowej, a nawet dawna łyżka do butów. Obiekty są w idealnym stanie. Przedmioty po konserwacji nie mają szans na sprzedaż.

W przyszłym roku Sopocki Dom Aukcyjny planuje dwie aukcje chińskich zabytków (planowano trzy, ale są kłopoty ze zdobyciem przedmiotów odpowiedniej jakości). Desa Unicum też zorganizuje aukcje. Ich liczbę i termin uzależnia od zgromadzenia towaru.

Rynek chińskich zabytków ma w Polsce około 10–15 lat. Około 2000 roku hurtowo importowano z Chin wyroby tamtejszego rzemiosła artystycznego, głównie meble i ceramikę, najczęściej z przełomu XIX i XX wieku, rzadziej starszą. Były to dekoracyjne meble nierzadko pokryte laką z namalowanymi scenami rodzajowymi. Dekoracyjne szafy na bieliznę nierzadko przerabiano, tak aby można było ukryć w środku telewizor.

Kolekcjonerskie skarby w muzeach

Sprzedawcy i zatrudniani przez nich eksperci mieli kłopoty z określeniem gatunku drewna i z odróżnieniem wyrobów z XIX stulecia od dzisiejszych kopii, masowo produkowanych głównie z myślą o rynku amerykańskim.

Największym powodzeniem cieszyły się dekoracyjne parawany lub stoliki do podawania herbaty stanowiące egzotyczny akcent w minimalistycznych wnętrzach. W latach 2003–2005 w Warszawie było kilka galerii handlujących tylko chińskimi zabytkami, branymi z hurtowni w komis.

Nie ma już ani tych hurtowni, ani galerii. Przestały istnieć, bo teraz bogaci turyści bezpośrednio w Chinach kupują zabytki i pamiątki.

Ani wtedy, ani dziś nie możemy nawet marzyć o tym, o czym światowe media informują od lat. Niemożliwe są u nas cenowe rekordy, ustanawiane przez Chińczyków na aukcjach w Londynie lub Nowym Jorku. Według danych największego portalu rynku sztuki Art Price, w 2006 roku udział Chińczyków w światowym rynku aukcyjnym wynosił ok. 5 proc. A pięć lat później wyprzedzili oni dotychczasowego lidera, czyli USA.

Niewielu mieliśmy kolekcjonerów chińskich zabytków. Arkady zapoczątkowały właśnie albumową serię „Skarby sztuki", gdzie przedstawiono obiekty z magazynów polskich muzeów narodowych. W tomie poświęconym Warszawie znajdziemy chińską kadzielnicę ze złoconego mosiądzu z kolekcji Ignacego Jana Paderewskiego, kompozytora i polityka. Chińskie pamiątki ofiarował do narodowych zbiorów wybitny kolekcjoner Henryk Grohman, przemysłowiec z Łodzi.

Kolekcjoner i malarz Franciszek Starowieyski zbierał dawne chińskie malarstwo na jedwabiu i papierze, parawany, dekoracyjne kadzielnice, rzeźby przedstawiające Buddę, ceramikę. Okazy kupował w zachodnich antykwariatach, na jarmarkach perskich i, jak opowiadał, od byłych polskich ambasadorów, którzy pracowali w Chinach. Są to chwalebne wyjątki, jeśli chodzi o prywatne kolekcjonerstwo chińskich zabytków.

Kilka dni temu Zamek Królewski w Warszawie poinformował, że kolekcjoner prof. Andrzej Ciechanowiecki z Londynu przekazał Fundacji Zbiorów im. Ciechanowieckich m.in. trzy talerze chińskie z kolekcji króla Augusta II. Ceramika w królewskiej kolekcji była specjalnie sygnowana. W XVIII wieku była to jedna z największych kolekcji porcelany dalekowschodniej.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy