Już w 2013 roku japońskie ministerstwo rybołówstwa raportowało, że pomimo podwojenia konsumpcji ryb na świecie w ciągu ostatnich 50 lat w Japonii ich spożycie na głowę spadło. Przeciętny Japończyk częściej wybiera mięso, a od 2009 roku zjada go więcej niż ryb. Szacunki Organizacji Żywności i Rolnictwa (FAO) dają jednak do zrozumienia, że mało spożywanych w Japonii ryb to wciąż trzy razy więcej niż średnia światowa.Dla ławic tuńczyków to wciąż za dużo.
Pachnąca ryba
Najbardziej poważany wśród tuńczyków - błękitnopłetwy, ma ostatnio coraz większe kłopoty - jego populacja spada. Zasoby tej ryby w Oceanie Spokojnym zostały mocno przetrzebione i kutry coraz częściej pojawiają się na Atlantyku. W Pacyfiku jest obecnie mniej niż połowa populacji tuńczyka w porównaniu z latami 70. XX wieku. W Atlantyku i Morzu Śródziemnym w 2010 roku odnotowano najniższą liczbę tych ryb w historii. Nielegalnie odławia się także znacznie więcej młodych osobników niż kiedyś, co tym bardziej utrudnia odrodzenie się tuńczyków w naturze.
Z czego zrobić tuńczyka?
Z pomocą rybnym smakoszom przychodzi biotechnologia. Goro Yamazaki zajmuje się odnawianiem zagrożonych gatunków ryb. Dzięki jego metodzie tuńczyki mogą przychodzić na świat dzięki makrelom. Mniejsze ryby spełniają rolę matek-surogatek, które jedynie wydają na świat potomstwo. Są jednak o wiele mniej kłopotliwe w utrzymaniu niż tuńczyki. Makrela osiąga maksymalnie pół metra długości, a jej większy kolega bywa niewiele krótszy od małego fiata. Farma mniejszych rybek potrzebuje także o wiele mniej pożywienia niż fabryka tuńczyków.