Mark Phillips, założyciel firmy Lipsmark uzyskał już zezwolenie na sprzedaż produktu. Jednak w ubiegłym roku federalna agencja Alcohol and Tobacco Tax and Trade Bureau (TTB) zgodę wycofała z biurokratycznych powodów, powołując się na brak dokładnych informacji dotyczących zawartości alkoholu w sprzedawanych opakowaniach.
Lipsmark chce wejść na rynek już wiosną oferując w formie rozpuszczalnej niemal każdy rodzaj alkoholu – wódkę, rum, tequilę oraz różnego rodzaju likiery.
Ostateczna akceptacja zależeć będzie jednak od decyzji poszczególnych stanów, bo to one, a nie rząd w Waszyngtonie regulują obrót alkoholem i używkami. W kilku z nich, m.in w Wisconsin, Kolorado, Nebrasce oraz Utah w lokalnych legislaturach już przegłosowano projekty ustaw zakazujących sprzedaży "palcoholu". "Możliwość nadużyć znacznie przekracza potrzebę istnienia takiego produktu" – argumentuje stanowy senator z Wisconsin Tim Carpenter. Według Phillipsa "palcohol" miałby być produktem niszowym, który mogliby wykorzystywać na przykład turyści po całym dniu wędrówki, jazdy na rowerze, kajakowania, czy wspinania się po skałach. Mogliby na kampingu wypić ulubiony koktajl bez konieczności noszenia ze sobą ciężkich butelek – twierdzi producent.
Zwolennicy zakazu twierdzą jednak, że alkohol w proszku byłby wymarzonym produktem dla nieletnich (w USA obowiązuje zakaz spożywania alkoholu poniżej 21 lat). Ostrzegają też przed niebezpieczeństwem picia "palcoholu" w większym stężeniu od rekomendowanego, spożywania go od razu w proszku, a nawet wdychania przez nos. Taka absorpcja alkoholu może więc być dużo szybsza a tym samym dużo bardziej niebezpieczna niż np. w przypadku piwa, którego trzeba wypić sporo, aby znaleźć się w stanie nietrzeźwym – argumentują.
Phillips twierdzi jednak, że jego produkty będą zaaprobowane, opodatkowane i regulowane podobnie jak zwykłe napoje alkoholowe, a opakowania mają większą objętość od małych butelek oferowanych m.in. przez linie lotnicze i dostępnych powszechnie w sklepach monopolowych.