W lipcu 2012 roku Monika K. skontaktowała się z właścicielem restauracji Jerzym W. (imiona fikcyjne). Kobieta wraz z mężem chciała zorganizować uroczystości z okazji dziesiątej rocznicy ślubu połączone z uroczystościami dwóch znajomych par.
„Piątek to tradycyjny dzień pokutny"
Uroczystości miały odbyć się w sobotę 29 września 2012 roku i obejmować mszę, a następnie przyjęcie w restauracji. Kobieta wybrała lokal pana Jerzego, jako najbardziej odpowiadający z uwagi na rozkład pomieszczeń oraz ogródek, z którego można było korzystać w trakcie imprezy. W lipcu pani Monika skontaktowała się z właścicielem lokalu. Potwierdziła termin. W toku rozmów o menu, restaurator poinformował, iż na stronie internetowej lokalu zamieszczone jest przykładowe weselne menu. Kobieta stwierdziła, że właśnie zamierza wraz z mężem urządzić „takie wesele po 10 latach".
Pani Monika wpłaciła zadatek w wysokości 1 tys. zł. Na początku września z mężem wysłali też zaproszenia do rodziny i znajomych. Niestety, kilka dni później właściciel restauracji zadzwonił i poinformował, że sprawa organizacji imprezy jest nieaktualna, ponieważ lokal został wcześniej zarezerwowany przez innych gości, i zaproponował zmianę terminu na piątek 28 września. Kobieta odpowiedziała, że z powodu zdenerwowania zaistniałą sytuacją nie jest w stanie dalej rozmawiać i przerwała połączenie. Pani Monika nie godziła się na przeniesienie terminu imprezy na piątek mając na uwadze, że planowane uroczystości obejmują mszę. Uznała, że piątek to tradycyjny dzień pokutny, a jednocześnie dzień roboczy, natomiast goście muszą mieć możliwość zaplanowania udziału w imprezie i zapewnienia opieki nad swoimi dziećmi.
Ostatecznie po wymianie korespondencji pomiędzy pełnomocnikami pani Monika odstąpiła od umowy, i znalazła inny lokal. Impreza odbyła się w planowanym terminie, ale nastręczyła małżonkom wiele trudności. Musieli ponownie wysłać zaproszenia, a niektórym gościom kobieta musiała telefonicznie tłumaczyć przyczyny zmiany miejsca imprezy. Co gorsza, część z nich nie chciała uwierzyć w jej tłumaczenia, uznając, że doszło do zaniedbania ze strony małżonków. Pani Monika czuła wstyd względem współgospodarzy i gości. Podczas imprezy starała się, aby przybyli nie zauważyli, że impreza była przygotowana „na szybko", a konieczność skoordynowania działań różnych firm (catering, DJ) wywołała u niej stres. Podczas mszy kobieta niepokoiła się, czy zamówione posiłki zostały dowiezione oraz czy DJ trafił do lokalu.
Restaurator co prawda przeprosił kobietę i wypłacił jej dwukrotność zadatku, ale sprawa trafiła ostatecznie na wokandę. W pozwie o naruszenie dóbr osobistych pani Monika żądała od właściciela lokalu pisemnych przeprosin, które będzie upoważniona przekazać gościom oraz zapłaty 10 tys. zł na rzecz wskazanego stowarzyszenia.