Prognozy mówiły o spadku inflacji w cenach konsumenta do poziomu 3,4 proc. Tempo wzrostu cen okazało się więc o 0,2 pkt proc. wyższe niż średnia oczekiwań analityków rynkowych. Inflacja liczona miesiąc do miesiąca wyniosła 0,1 proc., dokładnie tyle, ile oczekiwano.
W ujęciu rocznym najbardziej potaniała odzież (-8,1 proc.) i paliwa do prywatnych środków transportu (-6 proc.). Paliwa są jednak odpowiedzialne za lipcowy skok inflacji, bo ich ceny licząc od czerwca wzrosły o 4,1 proc.
- Po obniżkach cen, które odnotowano od początku roku, lipiec był drugim z kolei miesiącem, w którym podrożał gaz ciekły (o 13,8 proc.). Trwające podwyżki cen na światowych rynkach paliw nadal wpływały na wzrost cen benzyn silnikowych i oleju napędowego (po 2,9 proc.). Ceny usług transportowych były wyższe przeciętnie o 1,4 proc. – podał urząd statystyczny.
- Właśnie ze względu na te dwa czynniki: podwyżkę akcyzy i wyższe ceny paliw w Polsce mamy wzrost inflacji, a np. Czesi, gdzie takich problemów nie ma, mają inflację na poziomie zbliżonym do zera – uważa Jarosław Janecki, główny ekonomista w polskim oddziale Societe Generale.
Według niego, różnice w dynamice cen paliw między oboma krajami są związane z tym, że kurs złotego spadał w poprzednich miesiącach mocniej niż korony czeskiej. – Zaskoczeniem okazał się również to, że chociaż ceny hurtowe szły w dół, to na stacjach już tak nie było – zwrócił uwagę Janecki.