Tempo wzrostu gospodarczego w kolejnych kwartałach będzie niższe od zanotowanego w końcówce ubiegłego roku – gdy sięgnęło 4,4 proc. – jednak powinno się utrzymać powyżej 4 proc. – wynika z prognoz zebranych w ramach konkursu „Rzeczpospolitej", „Parkietu" i NBP na najlepszego analityka makroekonomicznego.
W tej „turze prognostycznej" bierzemy pod uwagę przewidywania analityków z 42 instytucji finansowych, ośrodków analitycznych, firm, uczelni oraz osób prywatnych.
Wsparciem dla dynamiki wzrostu PKB będą inwestycje. – W 2011 r. oczekujemy wzrostu inwestycji rzędu 6 – 7 proc. po spadkach w poprzednich dwóch latach. Głównym czynnikiem poprawy będzie oczekiwane odbicie w wydatkach firm na maszyny i urządzenia. Wsparciem dla inwestycji powinno być budownictwo mieszkaniowe – uważa Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP.
– Oczekiwane w drugiej połowie roku ożywienie inwestycji prywatnych może się przyczynić do wzrostu importu inwestycyjnego – tak Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ, tłumaczy spodziewany wzrost deficytu na rachunku obrotów bieżących. – Wzrost deficytu to konsekwencja modelu funkcjonowania polskiej gospodarki. Wykazuje ona znaczną staromodną importochłonność w fazie ożywienia – dodaje Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku. – W kolejnych kwartałach liczyć należy się z dalszym wzrostem deficytu na rachunku obrotów bieżących, do czego przychylić mogą się rewizje danych. W relacji do PKB deficyt na rachunku obrotów bieżących może przekroczyć w 2011 roku 6 proc. PKB.
W porównaniu z poprzednią rundą prognostyczną najbardziej zmieniły się prognozy inflacji. Powód? Ostatnio okazywała się ona wyższa od oczekiwań. W marcu inflacja urosła do 4,3 proc. z 3,6 proc. w lutym. – Nie da się wykluczyć kolejnych niemiłych niespodzianek. To grozi rozregulowaniem oczekiwań inflacyjnych – wydaje się, że konsumenci uważają, iż wzrost cen jest nieunikniony i będą łatwiej akceptować wyższe ceny – wyjaśnia Janusz Dancewicz, główny ekonomista DZ Bank Polska. – W drugiej połowie roku spodziewam się spowolnienia dynamiki wzrostu inflacji, głównie dzięki efektowi wysokiej bazy statystycznej.