W 2016 r. popyt inwestycyjny w strefie euro będzie o 2,4 proc. większy niż rok wcześniej, a w 2017 r. – nawet o 3,1 proc. Z polskiej perspektywy, gdzie nierzadko mamy do czynienia z dwucyfrową dynamiką inwestycji, nie jest to dużo, ale akurat w Eurolandzie będzie to oznaczało rekordowe, najwyższe tempo wzrostu od przedkryzysowego 2007 roku.
– To splot kilku czynników – szacuje Piotr Pękała, ekonomista w Zespole Analiz Ekonomicznych EY. – Uważamy, że poprawiają się warunki, zachęcając do zwiększania aktywności gospodarczej. Powoli znika np. zagrożenie, że któryś z krajów może wyjść ze strefy euro – mówi Pękała.
Efekty może też w końcu przynieść wprowadzane od paru lat poluzowanie w polityce pieniężnej: stopy procentowe bliskie zera i program luzowania ilościowego. – Dostęp do finansowania dłużnego jest ułatwiony, co zmniejsza koszty prowadzenia inwestycji – mówi Pękała.
Do tego coraz lepsze są perspektywy rynku pracy, szczególnie Niemiec, gdzie zatrudnienie jest rekordowe, a bezrobocie bardzo niskie. W końcu niezłe są też prognozy dla eksportu ze strefy euro. W 2016 r. ma on wzrosnąć o 3,7 proc. (choć w 2015 r. było to ok. 4,5 proc.).
– Co prawda kraje rozwijające się, np. Chiny, spowalniają, jednak naszym zdaniem będzie to rekompensowane przez wzrost w krajach rozwiniętych i słabsze euro – podkreśla Piotr Pękała.