Sprzedaż detaliczna towarów w Polsce zmalała w styczniu realnie o 0,3 proc. rok do roku. To pierwsza zniżka tego wskaźnika od lutego 2021 r., gdy wyniki handlu zaburzały jeszcze ograniczenia związane z epidemią Covid-19. Nastąpiła też nieco wcześniej, niż oczekiwali ekonomiści. Wynik ten nie jest jednak jednoznacznie rozczarowujący i wpisuje się w oczekiwania ekonomistów, że przełom 2022 i 2023 r. wyznaczy dno spowolnienia gospodarczego nad Wisłą, spowodowanego w dużej mierze osłabieniem popytu konsumpcyjnego pod wpływem wysokiej inflacji.
Karnawału nie było
W grudniu sprzedaż detaliczna towarów, liczona w sklepach zatrudniających co najmniej dziesięć osób, zwiększyła się realnie (tzn. w cenach stałych) o 0,2 proc. rok do roku. Ankietowani przez nas ekonomiści przeciętnie szacowali, że styczeń był pod tym względem nawet minimalnie lepszy. Jak tłumaczą ekonomiści z Banku Ochrony Środowiska, przemawiała za tym wyższa niż przed rokiem liczba dni handlowych.
Styczniowy spadek sprzedaży jest jednak zaskakujący przede wszystkim ze względu na to, że w tym miesiącu popyt konsumpcyjny wciąż podbijać powinien wzrost populacji Polski (o około 3–4 proc.) związany z napływem uchodźców z Ukrainy od lutego 2022 r. Ten efekt statystyczny miał zniknąć dopiero w lutym albo nawet w marcu.
Czytaj więcej
Najostrożniej licząc, podatek inflacyjny wyniósł w Polsce w 2022 roku co najmniej 150 miliardów złotych.