W tym roku polska gospodarka wzrośnie o 3,1 proc., w 2017 – 3,4 proc, a w 2018 – 3,2 proc. To wynik wciąż dający nam miejsce w unijnej czołówce, ale gorszy niż oczekiwany w prognozie sprzed kliku miesięcy.
W opublikowanej w środę analizie Komisja Europejska wskazuje, że zmiana przewidywań spowodowana jest spadkiem dynamiki inwestycji. Te finansowane z unijnych funduszy jeszcze się nie rozkręciły, bo wciąż nie ruszyły programy z budżetu na lata 2014–2020. Dodatkowo widać osłabienie nakładów finansowanych przez państwo i w państwowych firmach. Gospodarka ciągle rośnie w niezłym tempie dzięki konsumpcji prywatnej, której służy dobra sytuacja na rynku pracy oraz program 500+.
Nadzieja w inwestycjach
Komisja przewiduje, że inwestycje ruszą jeszcze pod koniec 2016 roku. Tym bardziej że firmy mają spore zasoby finansowe, a stopy procentowe są niskie. Elementem ryzyka może być niepewność związana z przyszłym kierunkiem polityki gospodarczej rządu oraz kwestią praworządności, czyli skutecznego weryfikowania aktów prawnych pod względem ich konstytucyjności.
Dynamika eksportu pozostanie wysoka. Bo jak twierdzi Komisja, polskim firmom służą niskie koszty pracy i w miarę tani złoty.
Komisja zwraca uwagę na niepokojące zjawiska na rynku pracy. Bezrobocie, już teraz na rekordowo niskim poziomie, dalej będzie spadać. Jednak możliwości wzrostu zatrudnienia, potrzebnego dla podtrzymania wzrostu gospodarczego, powoli się wyczerpują. W 2018 roku zatrudnienie stanie w miejscu z powodu niekorzystnej sytuacji demograficznej (coraz mniej populacji w wieku produkcyjnym) oraz polityki zniechęcania do udziału w rynku pracy. Zarówno dodatek 500+, jak i planowane obniżenie wieku emerytalnego trzymają z dala od rynku pracy osoby mniej wykształcone.