Reklama

Gospodarka wyhamuje

Część ekonomistów uważa, że Polskę czeka stagnacja. Powody to mniej inwestycji, spadek konsumpcji i gorsza sytuacja na lokalnym rynku pracy

Publikacja: 17.11.2008 05:50

Gospodarka wyhamuje

Foto: Fotorzepa

W tym tygodniu najnowsze prognozy dotyczące wzrostu PKB w 2009 r. ogłosi BNP Paribas. Niestety, są one niekorzystne dla naszej gospodarki. – Jeszcze do niedawna sądziliśmy, że będzie się ona rozwijać w tempie 3,5 proc., a scenariusz ryzyka zakładał tempo 1,5 proc. – mówi ekonomista BNP Paribas Michał Dybuła. – Teraz to jest nasza prognoza bazowa, ale istnieje niebezpieczeństwo wzrostu w przedziale 0 – 1 proc.

Jego zdaniem przyczyni się do tego spadek inwestycji w sektorze przedsiębiorstw i gospodarstw domowych o 10 proc. rok do roku, a także wzrost stopy bezrobocia, m.in. z powodu powrotu do kraju emigrantów zarobkowych. Ekonomista spodziewa się też załamania popytu w strefie euro, co nie pozostanie bez wpływu na nasz eksport, oraz drastycznego ograniczenia konsumpcji gospodarstw domowych. – Nie wierzę też w utrzymanie niskiego poziomu deficytu finansów publicznych – mówi Dybuła.

– Obawiam się, że może on skoczyć do 5 proc. PKB, a im bardziej rząd będzie bronił założonego poziomu 2 proc. PKB, tym bardziej sytuacja będzie się pogarszała.

Ekonomiści największych banków w Polsce poproszeni przez Ministerstwo Finansów o pomoc przy tworzeniu aktualizacji programu konwergencji wyliczyli, że wzrost gospodarczy w przyszłym roku osiągnie poziom ok. 3,3 proc. Tyle samo, ich zdaniem, wyniesie średnioroczna inflacja. Jednak oni także niemal natychmiast zapowiedzieli korektę wyliczeń. – Tak naprawdę prognozy wysłane do ministerstwa są już nieaktualne, bo w ostatnich dniach dotarły do nas nowe dane ze świata – wyjaśnia Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK. – Spadek PKB w przyszłym roku w strefie euro o 0,5 proc. i USA o 1 proc. oznacza, że wzrasta ryzyko korekty w dół dla naszej prognozy wzrostu na poziomie 3,3 proc.

O ile niższe mogą być najnowsze szacunki? Tutaj już ekonomiści nie są zgodni. Różnią się, zwłaszcza jeśli chodzi o poziom konsumpcji. Rafał Benecki z ING uważa, że obniżki stawek PIT, podwyżki płac, pieniądze płynące od emigracji i środki unijne cały czas jeszcze będą podtrzymywały konsumpcję, która z kolei pociągnie w górę PKB. – Ryzyko leży po stronie eksportu i zamówień z zagranicy – twierdzi ekonomista. Z kolei Marcin Mrowiec z Pekao SA sądzi, że wprawdzie inwestycje ustaną i nie ma co liczyć na ich podniesienie się w 2009, a nawet 2010 r., to jednak konsumenci są nieprzewidywalni. – Mogą zarówno nadal wydawać pieniądze, jak i ostro przestawić się na oszczędzanie – mówi Mrowiec. – Nie do końca wiadomo też, co zrobią zagraniczni inwestorzy. Być może skupią się na inwestowaniu u siebie, ale równie dobrze mogą kontynuować inwestycje w naszym regionie.

Reklama
Reklama

Główny ekonomista PKO BP Łukasz Tarnawa dodatkowo wskazuje niezłą sytuację na rynku nieruchomości oraz ograniczenie dostępności kredytowania. – Scenariusz dla gospodarek rozwiniętych zakłada silniejszą recesję niż notowana w latach 2001 – 2002 – wyjaśnia ekonomista. – U nas sytuacja finansowa przedsiębiorstw jest wyraźnie stabilniejsza, a perspektywy dla popytu krajowego lepsze. Jednak scenariusz głębszego oraz dłuższego spowolnienia w gospodarkach rozwiniętych, szczególnie w strefie euro, może się przełożyć na niższą prognozę PKB dla Polski także w 2010 r.

[ramka]W 2009 roku czeka nas spowolnienie. Analitycy ostrzegają, że jeśli nadejdą pesymistyczne dane ze świata, niewykluczona jest dalsza weryfikacja prognoz. Tymczasem rząd nadal utrzymuje, że polska gospodarka będzie rosła w tempie 4,8 proc. PKB.[/ramka]

[ramka][b]Zanim przyjmiemy euro[/b]

Rząd przesyła co roku jesienią Brukseli zaktualizowany program konwergencji.

Wyjątkowo w tym roku przedstawiono go także w kwietniu. Nowy rząd postanowił bowiem ambitniej podejść do kwestii redukcji deficytu. Zobowiązano się, że w latach 2006 – 2010 nastąpi znaczne ograniczenie deficytu sektora instytucji rządowych i samorządowych w relacji do PKB – do 1,5 proc. W 2011 r. rząd spodziewa się osiągnięcia już poziomu 1 proc. PKB.

Jacek Rostowski, minister finansów, wyjaśnił, że jego celem jest zrównoważenie dochodów i wydatków. W konsekwencji dług sektora instytucji rządowych i samorządowych w relacji do PKB zostanie zredukowany z 47,6 proc. w 2006 r. do 42,3 proc. w roku 2010. Rząd jest zobowiązany co roku aktualizować plan konwergencji, aż do momentu przyjęcia euro. [/ramka]

Reklama
Reklama

[b]Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: [link=mailto:e.glapiak@rp.pl]e.glapiak@rp.pl[/link][/b]

W tym tygodniu najnowsze prognozy dotyczące wzrostu PKB w 2009 r. ogłosi BNP Paribas. Niestety, są one niekorzystne dla naszej gospodarki. – Jeszcze do niedawna sądziliśmy, że będzie się ona rozwijać w tempie 3,5 proc., a scenariusz ryzyka zakładał tempo 1,5 proc. – mówi ekonomista BNP Paribas Michał Dybuła. – Teraz to jest nasza prognoza bazowa, ale istnieje niebezpieczeństwo wzrostu w przedziale 0 – 1 proc.

Jego zdaniem przyczyni się do tego spadek inwestycji w sektorze przedsiębiorstw i gospodarstw domowych o 10 proc. rok do roku, a także wzrost stopy bezrobocia, m.in. z powodu powrotu do kraju emigrantów zarobkowych. Ekonomista spodziewa się też załamania popytu w strefie euro, co nie pozostanie bez wpływu na nasz eksport, oraz drastycznego ograniczenia konsumpcji gospodarstw domowych. – Nie wierzę też w utrzymanie niskiego poziomu deficytu finansów publicznych – mówi Dybuła.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Reklama
Dane gospodarcze
Obniżka stóp już przesądzona? Kiepskie dane z amerykańskiego rynku pracy
Dane gospodarcze
Adam Glapiński: Mrożenie cen energii elektrycznej ważnym czynnikiem dla RPP
Dane gospodarcze
G20 to elitarny klub. Czy daje realne korzyści?
Dane gospodarcze
Polska jest już 20. gospodarką świata. Czy możemy awansować jeszcze wyżej?
Dane gospodarcze
Rada Polityki Pieniężnej znów obniżyła stopy procentowe. Bez niespodzianki
Reklama
Reklama