W tym tygodniu najnowsze prognozy dotyczące wzrostu PKB w 2009 r. ogłosi BNP Paribas. Niestety, są one niekorzystne dla naszej gospodarki. – Jeszcze do niedawna sądziliśmy, że będzie się ona rozwijać w tempie 3,5 proc., a scenariusz ryzyka zakładał tempo 1,5 proc. – mówi ekonomista BNP Paribas Michał Dybuła. – Teraz to jest nasza prognoza bazowa, ale istnieje niebezpieczeństwo wzrostu w przedziale 0 – 1 proc.
Jego zdaniem przyczyni się do tego spadek inwestycji w sektorze przedsiębiorstw i gospodarstw domowych o 10 proc. rok do roku, a także wzrost stopy bezrobocia, m.in. z powodu powrotu do kraju emigrantów zarobkowych. Ekonomista spodziewa się też załamania popytu w strefie euro, co nie pozostanie bez wpływu na nasz eksport, oraz drastycznego ograniczenia konsumpcji gospodarstw domowych. – Nie wierzę też w utrzymanie niskiego poziomu deficytu finansów publicznych – mówi Dybuła.
– Obawiam się, że może on skoczyć do 5 proc. PKB, a im bardziej rząd będzie bronił założonego poziomu 2 proc. PKB, tym bardziej sytuacja będzie się pogarszała.
Ekonomiści największych banków w Polsce poproszeni przez Ministerstwo Finansów o pomoc przy tworzeniu aktualizacji programu konwergencji wyliczyli, że wzrost gospodarczy w przyszłym roku osiągnie poziom ok. 3,3 proc. Tyle samo, ich zdaniem, wyniesie średnioroczna inflacja. Jednak oni także niemal natychmiast zapowiedzieli korektę wyliczeń. – Tak naprawdę prognozy wysłane do ministerstwa są już nieaktualne, bo w ostatnich dniach dotarły do nas nowe dane ze świata – wyjaśnia Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK. – Spadek PKB w przyszłym roku w strefie euro o 0,5 proc. i USA o 1 proc. oznacza, że wzrasta ryzyko korekty w dół dla naszej prognozy wzrostu na poziomie 3,3 proc.
O ile niższe mogą być najnowsze szacunki? Tutaj już ekonomiści nie są zgodni. Różnią się, zwłaszcza jeśli chodzi o poziom konsumpcji. Rafał Benecki z ING uważa, że obniżki stawek PIT, podwyżki płac, pieniądze płynące od emigracji i środki unijne cały czas jeszcze będą podtrzymywały konsumpcję, która z kolei pociągnie w górę PKB. – Ryzyko leży po stronie eksportu i zamówień z zagranicy – twierdzi ekonomista. Z kolei Marcin Mrowiec z Pekao SA sądzi, że wprawdzie inwestycje ustaną i nie ma co liczyć na ich podniesienie się w 2009, a nawet 2010 r., to jednak konsumenci są nieprzewidywalni. – Mogą zarówno nadal wydawać pieniądze, jak i ostro przestawić się na oszczędzanie – mówi Mrowiec. – Nie do końca wiadomo też, co zrobią zagraniczni inwestorzy. Być może skupią się na inwestowaniu u siebie, ale równie dobrze mogą kontynuować inwestycje w naszym regionie.