Jednak już w przyszłym roku wyprzedzą nas inni. Wtedy wyższą dynamikę wzrostu gospodarczego będą miały Estonia, Słowacja i Rumunia, na naszym poziomie (3,3 proc.) będzie Łotwa, a tuż za nami Litwa. Tymczasem polski rząd w programie konwergencji zakładał, że PKB w 2011 r. zwiększy się o 4,5 proc., co miało pomóc ograniczyć dług w relacji do PKB.
Bruksela podkreśla, że dobrą sytuację Polska zawdzięcza zdrowym fundamentom gospodarczym w momencie wybuchu kryzysu, silnemu sektorowi finansowemu oraz stosunkowo niskiemu stopniowi otwarcia gospodarki i osłabieniu złotego. – Jako sygnał ostrzegawczy Polska powinna potraktować informacje związane z przewidywaniami dotyczącymi wysokości długu publicznego i deficytu sektora finansów publicznych – podkreśla Borowski.
[wyimek]3,3 proc. wyniesie w 2011 r. wzrost polskiego produktu krajowego brutto[/wyimek]
Deficyt sektora finansów publicznych wzrośnie w tym roku do 7,3 proc. PKB, a w 2011 r. ulegnie tylko nieznacznemu zmniejszeniu do 7 proc. PKB. Z kolei dług publiczny osiągnie w tym roku 53,9 proc. PKB, a rok później – 59,3 proc. PKB. – W tym roku deficyt przestanie się już powiększać. Ale niestety wzrost długu publicznego w Unii będziemy obserwowali w ciągu najbliższych kilku lat – powiedział komisarz Rehn.
Od dna odbijają się kraje bałtyckie. W 2009 roku zanotowały najgłębszy, dwucyfrowy spadek aktywności gospodarczej. Jeszcze w tym roku Litwa i Łotwa są na minusie, ale już w 2011 r. cała trójka wróci do unijnej czołówki. Estonia może nawet stać się liderem, z oczekiwanym tempem wzrostu gospodarczego na poziomie 3,8 proc. PKB. Kraj ten będzie już wtedy prawdopodobnie w strefie euro, bo spełnia wszystkie kryteria wspólnej waluty.
Zagrożeniem dla w miarę pozytywnego scenariusza rozwoju jest ryzyko rozlania się kryzysu greckiego na inne państwa Unii, np. Portugalię czy znacznie większą Hiszpanię.