Analitycy wątpią, by mieszkańcy krajów, które 2004 r. weszły do Unii rzucali się masowo „za chlebem". Odwrotnie, oba niemieckojęzyczne kraje mogą uzupełnić braki fachowców w różnych sektorach, przyciągając lekarzy, pielęgniarki, opiekunki osób starszych, informatyków, inżynierów z Polaki, Czech, Słowacji i Węgier.
- Otwarcie granic będzie mieć zdecydowany wpływ na wypełnienie luk w niemieckiej sile roboczej - ocenia szef instytutu Ifo z Monachium, Hans-Werner Sinn.
Szef instytutu koniunktury IW z Berlina, Klaus Hüther szacuje, że w ciągu 2 najbliższych lat do Niemiec napłynie 800 tys. ludzi ze wschodu Europy w poszukiwaniu pracy. On sam nie obawia się takiej fali, a bardziej wąskich gardeł na niemieckim rynku pracy.
Z kolei szef federalnego urzędu pracy BA, Frank-Jürgen Weise spodziewa się przyjazdu po maksimum 140 tys. ludzi rocznie. Instytut Rynku Pracy i Szkolenia Zawodowego z Norymbergi, podobnie jak komisarz ds. zatrudnienia Laszlo Andor wymieniają liczbę po 100 tys. w obu latach.
W 2010 r. mieszkało i pracowało w Niemczech 425 tys. obywateli z 8 krajów Europy Środkowej.