Choć spór o wynagrodzenia i restrukturyzację w Enerdze trwa od kilku miesięcy, a po piątkowej manifestacji związki zawodowe podtrzymały swój plan i za tydzień mają rozpocząć strajk, to i tak sprzedaż akcji tej gdańskiej spółki może być jedną z łatwiejszych dla ministra skarbu.
O ile tylko ich wycena będzie zgodna z jego oczekiwaniami. Na koniec maja – czyli w pierwszym etapie przetargu – resort może liczyć co najmniej na cztery, pięć poważnych ofert. A składające je firmy najpewniej też przejdą do drugiego etapu, czyli dostaną zgodę na wykonanie due diligence spółki. Wśród nich mogą być trzy oferty złożone przez krajowe firmy – Polską Grupę Energetyczną, Kulczyk Holding i PGNiG, a do tego na zagraniczne koncerny, wśród których nieoficjalnie wymienia się francuską GDF Suez. Ten koncern jest właścicielem elektrowni w Połańcu.
Wśród krajowych oferentów najpewniejszym kandydatem do nabycie Energi wydaje się PGE. Zresztą MSP pozytywnie ocenia ten pomysł. Wejście Energi do PGE to byłby powrót do jednej z pierwszych koncepcji konsolidacyjnych w sektorze, ale jednocześnie doprowadziłoby do utworzenia na rynku podmiotu o dominującej pozycji nie tylko w wytwarzaniu, jaką teraz ma PGE, ale i dystrybucji energii.
Mniej pewności wykazuje PGNiG, w którym przygotowywane są teraz analizy dotyczące korzyści, jakie wynikłyby z takiej transakcji. Z informacji “Rz” wynika, że gazowy potentat był zainteresowany złożeniem wspólnej oferty z którymś z zachodnich koncernów obecnych na naszym rynku. Teraz – jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy – kluczowa do podjęcia decyzji przez zarząd PGNiG o złożeniu oferty będzie wycena wartości Energi.
Ofertę na Energę na pewno złoży też jedna z firm należących do Jana Kulczyka, ale nie jest tajemnicą, że samodzielnie nie będzie kupować gdańskiej firmy. Jak zapowiadał prezes Kulczyk Investments Dariusz Miodunki, ofertę może złożyć konsorcjum z partnerami finansowymi. A spółka biznesmena ma odgrywać rolę długoterminowego inwestora branżowego.