Chodzi o konsekwencje zmian w podatkach wprowadzanych w ramach Polskiego Ładu. Najważniejsze z nich to podwyżka kwoty wolnej od podatku oraz podniesienie progu podatkowego. Za ich sprawą do budżetu państwa trafi mniej pieniędzy z podatku od dochodów osobistych (PIT). Tym samym mniej pieniędzy trafi też do kas samorządów, które mają przeszło 50-proc. udział w dochodach z tego podatku. Sam rząd oszacował ten uszczerbek na 145 mld zł w ciągu najbliższych lat. – Samorządy stracą co roku 15 mld zł. Warszawa 1,7 mld zł – mówił w czasie wtorkowego spotkania samorządowców z dziennikarzami Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy.
Przyznał, że rząd przygotował program, który ma samorządom zrekompensować ubytki. Tyle że w przyszłym roku będzie to jednorazowo 8 mld zł do podziału między blisko 3000 samorządów w ramach subwencji ogólnej. Poza tym co roku ma być przyznawana nowa subwencja rozwojowa w wysokości 3 mld zł.
Zdaniem samorządowców to nie wystarczy na pokrycie strat. Będą to też pieniądze dzielone wedle uznania polityków, a to oznacza, że samorządy, w których nie rządzi PiS, mogą dostać mniej pieniędzy albo nie dostaną ich wcale. Polski Ład zabierze z lokalnych budżetów pieniądze na wydatki bieżące, o których przeznaczeniu decydują samorządy, przyzna zaś pieniądze na inwestycje, o których wydatkowaniu decyduje rząd. – To kompletnie zmienia filozofię funkcjonowania państwa. Prowadzi do pełnej centralizacji. Ministrowie zdecydują, czy będą inwestycje w miastach i miasteczkach, czy będzie remontowana jakaś ulica – mówił Rafał Trzaskowski. – To odwrócenie polskiego ustroju do góry nogami w stronę systemu, w którym jak za komuny wykonuje się decyzje rządu – argumentował.
Trzaskowski przekonywał, że wejście w życie Polskiego Ładu w obecnej formie spowoduje konieczność ogromnych cięć nie tylko w inwestycjach samorządowych, ale także w wydatkach stałych. Dotyczy to edukacji, komunikacji, zdrowia, pomocy społecznej, kultury, sportu. – Już dziś dopłacamy 2 mld zł rocznie do komunikacji. Jeśli Polski Ład wejdzie w życie, będziemy to musieli zredukować i ograniczać siatkę połączeń lub mocno podnosić ceny biletów – mówił prezydent Warszawy. – Miasto dopłaca też do pensji nauczycieli, bo bez tego braki kadrowe w szkołach byłyby jeszcze większe, a i tak sytuacja jest krytyczna. To, co dostajemy w ramach subwencji oświatowej, nie wystarcza nawet na pokrycie podstawowych pensji nauczycieli – dodał.