O tym, jakimi kryteriami przy wyborze inwestora dla gdańskiej firmy paliwowej będzie się kierował resort skarbu, mówił wczoraj posłom wiceminister Mikołaj Budzanowski.
Wiceminister zapowiedział, że choć resort nie wybrał jeszcze doradcy prywatyzacyjnego, to jednak zaproszenie w prasie zagranicznej do składania ofert na zakup akcji gdańskiej spółki ukaże się na pewno w październiku. Do transakcji może dojść na początku przyszłego roku, o ile tylko wpłyną odpowiednie oferty od zainteresowanych firm.
Lista oczekiwań wobec nabywcy Lotosu jest długa. – Musimy mieć na względzie fakt, że jesteśmy w Unii Europejskiej, cena za akcje będzie więc podstawowym kryterium – mówił Mikołaj Budzanowski. – Ale przedmiotem negocjacji będzie też pakiet inwestycyjny. I zapowiedział, że resort bezwzględnie oczekuje, iż siedziba spółki zostanie zachowana w Gdańsku i Lotos pozostanie firmą notowaną na warszawskiej giełdzie. – Inwestor musi zapewnić rozwój sektora upstream, czyli wydobycia, i inwestycje w obszarze dystrybucji paliwa w Polsce, a nawet i za granicą, jeśli będzie miał takie możliwości – dodał.
Należy się spodziewać, że w umowie prywatyzacyjnej będzie zapis zobowiązujący inwestora do wykonania strategii, jaką ma gdańska firma. Ale od czterech miesięcy jest ona w trakcie uzgodnień między zarządem spółki i radą nadzorczą. I może być gotowa ostatecznie dopiero za miesiąc.
Zdaniem Budzanowskiego to są cztery podstawowe elementy negocjacji przed sfinalizowaniem umowy. Według ekspertów, z którymi rozmawialiśmy, może się okazać, że ze względu na dekoniunkturę w przemyśle rafineryjnym jedyne wartościowe oferty na Lotos złożą Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, które w tym względzie zdaje się mieć ciche poparcie ministra gospodarki, oraz Kulczyk Holding z libijskim partnerem Tamoil.