Resort budownictwa planuje nową ulgę mieszkaniową, w ramach której będzie można odliczyć 19 proc. wkładu na mieszkanie – dowiedziała się „Rz". – To już kolejny program mieszkaniowy w ostatnich latach, podczas gdy inwestorom brakuje stałości rozwiązań podatkowych – mówi Jacek Furga, ekspert Związku Banków Polskich. – Potrzebują pewności, że w perspektywie dziesięciu lat dana ulga nie zniknie, że śmiało mogą inwestować w lokale na wynajem bez obawy, że za chwilę przestanie to być opłacalne – dodaje.
Pomysłów na wsparcie kupujących mieszkania rzeczywiście było wiele, nie wszystkie okazywały się trafione. Wcześniej można było skorzystać m.in. z ulgi remontowej, odsetkowej czy dużej ulgi mieszkaniowej. Do końca przyszłego roku obowiązuje jeszcze program „Rodzina na swoim" – krytykowany za słabą dostępność z powodu limitów cen mieszkań. Rząd rezygnuje z niego z powodu braku pieniędzy.
Wydaje się, że nowa ulga będzie jeszcze mniej dostępna. Z założeń do projektu ustawy wynika, że osoba, która wpłaci pieniądze na wkład własny na lokal w ramach społecznych grup mieszkaniowych (SGM), odliczy 19 proc. tej kwoty od podatku dochodowego. Dotyczy to jednak tylko tych, którzy nie ukończyli 35 lat i nie posiadają mieszkania, a nie mogą liczyć na kredyt hipoteczny. Ministerstwo przewiduje też ograniczenia co do powierzchni lokali objętych ulgą: dla samotnych – 50 mkw., a dla rodzin – 75 mkw. mieszkania lub 140 mkw. domu.
Grupy mieszkaniowe byłyby tworzone przez deweloperów lub spółdzielnie mieszkaniowe. Przystępujące do nich osoby mają podpisywać umowy najmu, w których znajdzie się notarialna gwarancja prawa do własności. Mieszkanie stawałoby się własnością najemcy najwcześniej po pięciu latach od zawarcia umowy, po spłaceniu kredytu zaciągniętego na budowę przez dewelopera czy spółdzielnię. Wkład początkowy, od którego ma być naliczana ulga, stanowiłby najwyżej 50 proc. wartości mieszkania.
Na zmianach z pewnością zyska budżet państwa.