– Między latami 2012 i 2018, pomimo zupełnie innego tempa wzrostu gospodarki, można zauważyć pewne podobieństwa. W obu okresach widoczne było spowolnienie wzrostu za granicą, które przełożyło się na słabszą sprzedaż krajowych produktów i usług. Zarówno w 2012 r., jak i w 2018 r. wzrost eksportu spowolnił względem roku poprzedniego – tłumaczy Andrzej Kamiński, ekonomista z Banku Millennium. – W ubiegłym roku nałożyła się na to jeszcze wysoka dynamika kosztów pracy. W IV kwartale wzrost płac był największy od dziesięciu lat i przewyższał tempo wzrostu produktywności pracy – dodaje.
Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej, zwraca z kolei uwagę, że w ub.r. wynik finansowy przedsiębiorstw obciążyły mocno operacje finansowe (przysporzyły firmom 4 mld zł straty, w porównaniu z 8,8 mld zł zysku w 2017 r.). – Za słabe wyniki na działalności finansowej odpowiada w jednej trzeciej energetyka, co może się wiązać ze wzrostem cen praw do emisji dwutlenku węgla – dodaje Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka z PKO BP. Nie dziwi więc, że w energetyce wynik netto stopniał o niemal 40 proc.
– Być może osłabienie wyników firm było też związane z tym, że nakłady inwestycyjne były o 11,8 proc. większe niż w 2017 r., gdy z kolei wzrosły jedynie o 3,2 proc. Inwestycje kosztują – przypomina Soroczyński. Według niego ten rok nie będzie dla przedsiębiorstw bardziej udany. – Sprzedaż będzie rosła wolniej, a koszty mogą zachować wysoką dynamikę – tłumaczy, wskazując na utrzymującą się presję płacową związaną z niedoborem pracowników, ale też na nowe obciążenia, takie jak składki na PPK. Nic nie wskazuje również na to, aby wyhamować miał wzrost kosztów energii dla biznesu.
Dwóch z rzędu lat topniejących zysków firmy nie doświadczyły co najmniej od 2004 r. Ale ekonomiści oceniają, że nawet jeśli w 2019 r. wyniki przedsiębiorstw ponownie się pogorszą, nie będzie to sytuacja mocno niepokojąca. W ankietowych badaniach NBP firmy oceniają swoją sytuację jako dobrą. – Dane dotyczące depozytów przedsiębiorstw niefinansowych sugerują zaś, że posiadają one solidne oszczędności. Nie wydaje się zatem, aby w najbliższym okresie miały się pojawić powszechne problemy z płynnością przedsiębiorstw – tłumaczy Andrzej Kamiński.
Dane GUS pokazują, że rentowność przedsiębiorstw w ub.r. była tylko nieco niższa niż w poprzednich latach. Firmy mogą sobie jeszcze pozwolić na jej spadek. A jeśli nie będą chciały się na to zgodzić, zaczną bardziej przerzucać koszty na odbiorców towarów i usług. Dzięki temu przedsiębiorstwa ustabilizują swoje wyniki, ale skutkiem ubocznym będzie wyższa inflacja. Skok inflacji bazowej (nieobejmującej cen energii i żywności) z 0,8 proc. rocznie w styczniu do 1,7 proc. w kwietniu może świadczyć o tym, że ten proces już się rozpoczął.