– Wartość rezerwacji złożonych 5 lutego zanotowała ponad 200 proc. lepszy wynik niż tego samego dnia ubiegłego roku – poinformował Marcin Dragan z Profitroom, firmy obsługującej systemy rezerwacji hotelowych. Branża musi jednak liczyć się z narzuconymi przez władze limitami. Warunkiem jest m.in. utrzymanie 50 proc. limitu dostępności pokojów oraz podawanie posiłków wyłącznie w formie room service. Za to goście hotelowi mogą już korzystać z hotelowych basenów.
- Polacy są już bardzo spragnieni wyjazdu z domu, potrzebują zmiany otoczenia, chociażby dla higieny zdrowia psychicznego, dlatego też zachęcamy do odwiedzania hoteli w całym kraju. Warto pamiętać, że z powodu zmniejszenia o połowę podaży pokoi, nie należy zwlekać z rezerwacją miejsca wypoczynku do ostatniej chwili – mówi Marcin Mączyński, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego (IGHP).
Jednak o ile hotelarze w górach z nadzieją patrzą na rosnące słupki rezerwacji, o tyle właściciele hoteli miejskich i nastawionych na gości biznesowych nie są już takimi optymistami. Według danych Profitroom, odnotowały one o ponad połowę mniej rezerwacji niż w roku ubiegłym.
Zgodnie z najnowszym rozporządzeniem, hotele zostają otwarte na razie na dwa tygodnie z możliwością dalszego luzowania obostrzeń. Według IGHP, te 14 dni nie rozwiążą narosłych problemów. Jak podsumował GUS, w grudniu 2020 r. łączna liczba udzielonych noclegów zmalała o 81,6 proc. do 1 mln (z 5,5 mln w tym samym miesiącu rok wcześniej). Nieco lepszy okazał się listopad: liczba noclegów zmalała o 74,5 proc. do 1,4 mln. Z kolei liczba nocujących turystów zmniejszyła się o 77,4 proc. do 0,6 mln.
Szacuje się, że miesiąc zamknięcia hoteli (jest ich ok. 2,7 tys.) kosztuje branżę blisko 1 miliard złotych utraconych przychodów. W badaniu z końca ub. roku 80 proc. hoteli nie przewidziało osiągnięcia zysku z działalności operacyjnej wcześniej niż na koniec 2021 r. Natomiast 97 proc. prognozowało powrót do poziomu przychodów z lat 2018-19 nie wcześniej niż w roku 2022.