Komisja Europejska (KE) przedstawiła niedawno pakiet Fit for 55, który przekłada na szczegółową legislację cel redukcji emisji CO2 o 55 proc. w 2030 r. To 12 propozycji legislacyjnych, które wprowadzone razem w życie mają przeorać unijną gospodarkę i przestawić ją na jeszcze szybsze zielone tory. Część propozycji jest radykalna, ale tylko czytane razem pozwalają zrozumieć skutki i koszty dla firm i gospodarstw domowych. Wiele tych najdalej idących jest odsuniętych w czasie i będą wprowadzane stopniowo. Żeby to wszystko zadziałało, musi być jednak zaakceptowane przez większość państw członkowskich i Parlament Europejski.
Czytaj także: Wyjście z węgla czy z Unii?
Po tygodniu od przedstawienia pakietu przez KE widać, że najbardziej kontrowersyjne są dwa jego elementy: nowy system handlu emisjami w transporcie i budownictwie oraz dyrektywa o opodatkowaniu energii. O obu mówi się, że zniechęcą opinię publiczną do walki ze zmianą klimatu, bo koszty tych projektów poniosą przede wszystkim biedniejsze gospodarstwa domowe.
Czytaj także: Za mało zielonych inwestycji w UE
Obecnie ETS, czyli europejski system handlu emisjami, obejmuje firmy emitujące 41 proc. CO2 w UE. W jego ramach poszczególne państwa, branże i firmy mają określoną liczbę darmowych uprawnień. Systematycznie się ona zmniejsza, żeby cena CO2 rosła i w sposób rynkowy firmy były zachęcane do przechodzenia na technologie nisko- i zeroemisyjne. Dzięki temu w ciągu ostatnich 16 lat udało się obniżyć emisje pochodzące z produkcji energii elektrycznej i energochłonnych gałęzi przemysłu o 42,6 proc.