Do rosyjskich racji w sporze z Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem przekonywał wczoraj w Warszawie dziennikarzy Sergiej Czelpanow, który jest wicedyrektorem Gazprom Exportu. I nie pozostawił żadnych złudzeń – rosyjska firma nie zamierza zmieniać swojego stanowiska w odniesieniu do Polski. Choć – jak podkreślał – to jeden z najważniejszych rynków w Europie.
Gazprom Export odpowiada za sprzedaż gazu do Europy, w tym i Polski, a Czelpanow jest zaufanym Aleksandra Miedwiediewa – jednego z najbardziej wpływowych ludzi w rosyjskim koncernie.
I przyznał wczoraj, że jego firma będzie płacić za transport surowca przez nasz kraj takie opłaty, jakie uznaje za właściwe. A wysokość opłat jest jednym z najważniejszych problemów dzielących PGNiG i Gazprom jako głównych akcjonariuszy spółki EuRoPol Gaz. To właśnie EuRoPol Gaz nadzoruje rurociąg jamalski, którym Rosjanie przesyłają jedną piątą gazu przeznaczonego dla Unii (biegnie z Rosji przez Białoruś i Polskę do Niemiec). Gazprom zakwestionował obowiązujące stawki, zaskarżył je do sądu i płaci niższe z 2005 r., a PGNIG – wyższe. Wczoraj Czelpanow tłumaczył, że dla jego firmy wyznacznikiem jest międzyrządowe polsko-rosyjskie porozumienie z 2003 r., według którego stawki za transport gazu rurociągiem jamalskim miały być niewielkie i stopniowo maleć.
– Dla nas to podstawa do wyliczania taryf i uważamy, że to strona polska odeszła od zasady określonej w porozumieniu – mówił wczoraj wicedyrektor Gazprom Exportu.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że z powodu tej różnicy rosyjska firma zapłaciła EuRoPol Gazowi o ok. 65 mln dol. mniej, niż powinna. I nie zamierza – jak powiedział wczoraj Czełpanow – wyrównywać tej kwoty.