Po wejściu Polski do Unii Europejskiej dla polskich marynarzy otworzył się rynek unijnych bander. – Wystarczy zajrzeć do witryn zajmujących się crewingiem, np. portalmorski.pl i crew4sea.com, żeby się przekonać, że każdego dnia pojawia się kilkadziesiąt nowych propozycji zatrudnienia – mówi Katarzyna Rafałowicz z agencji crewingowej Romor. Marynarze dobrze posługujący się językiem angielskim oraz posiadający wysokie kwalifikacje i praktykę nie mają problemu ze znalezieniem interesującego zajęcia. W gorszej sytuacji są pracownicy pomocniczy. Dla nich ofert jest niewiele. Wzięciem cieszą się również fachowcy specjalizujący się w rzadkich dziedzinach, np. operatorzy koparek. – Są poszukiwani, oferuje się im wysokie pensje, nawet takie jak oficerom, jednak często pracodawcy wymagają znajomości języka angielskiego, którego fachowcy nie znają – mówi Rafałowicz. Mimo tej niedogodności coraz większa liczba armatorów decyduje się pokrywać koszty doszkalania swoich marynarzy, by mieć sprawdzoną i wykwalifikowaną kadrę.
– Największe zainteresowanie polskimi oficerami wykazują armatorzy z Niemiec, którzy coraz częściej rejestrują statki pod niemiecką banderą, wtedy marynarze mogą korzystać z systemu ubezpieczeń społecznych w Niemczech. Armatorzy zatrudniają wtedy polskich oficerów na umowę na czas nieokreślony, oferują stałe miesięczne wynagrodzenie i ubezpieczenie społeczne na takich samych warunkach jak marynarzom niemieckim, mimo że to duże obciążenie finansowe dla pracodawcy – mówi Tymoteusz Listewnik, przewodniczący Organizacji Marynarzy Kontraktowych NSZZ „Solidarność”.
Armatorzy polscy i zagraniczni są bardzo zainteresowani absolwentami akademii morskich, którzy po odbyciu dwunastomiesięcznych praktyk na statkach mogą się ubiegać o dyplomy oficerskie. – Pracodawcy zagraniczni bardzo chwalą sobie naszych marynarzy, co zawdzięczamy systemowi szkolnictwa, który jest na wysokim poziomie – podkreśla Listewnik. Ostatnio armatorzy tworzą, w porozumieniu z akademiami morskimi, tzw. grupy armatorskie, których wychowankowie wspierani są finansowo w czasie nauki przez armatorów w postaci programów stypendialnych w zamian za deklarację pracy dla armatora po ukończeniu szkoły.
Wiele agencji crewingowych, w tym także Romor, tworzy własne kadry marynarskie. – Umożliwiamy studentom szkół morskich pływanie na statkach w ramach praktyk morskich na stanowisku kadeta – mówi Katarzyna Rafałowicz. Od 2006 roku młodzi studenci w ramach obowiązkowych praktyk uczą się od doświadczonych marynarzy. Dzięki temu będą mieli pewność, że po ukończeniu szkoły znajdą pracę na statkach już znanych dzięki agencji, która umożliwiła im praktykę.
Praca na morzu jest bardzo ciężka i niebezpieczna. Marynarze spędzają na statkach handlowych od czterech do sześciu miesięcy w roku, często w ciasnych kabinach, pracując od poniedziałku do niedzieli od 8 do 12 godzin na dobę. Ich zarobki zależą najczęściej od rodzaju żeglugi, w jaką zaangażowane są statki. Im bardziej wyspecjalizowane statki i ładunki, tym wyższe kwalifikacje są potrzebne, a za tym idą wyższe pensje. – Na przykład wynagrodzenie starszego oficera waha się od 3300 dol. na masowcach i drobnicowcach, na zbiornikowcach można zarobić ponad 5 tys. dol. Armatorzy najwięcej płacą zatrudnionym na dużych kontenerowcach i na statkach specjalistycznych – ok. 10 tys. dol. Średnie oficerskie zarobki wahają się od 6 do 7 tys. dol. miesięcznie – wylicza Listewnik. Jednak nie jest to zbyt wiele, biorąc pod uwagę system ich pracy. – Marynarze zwykle otrzymują wynagrodzenie podczas pobytu na statku. Załóżmy, że pracują tylko przez sześć miesięcy w ciągu roku. Dodatkowo większość z nich nie jest objęta żadnym ubezpieczeniem, więc muszą je sobie sami opłacać. I tak np. z 4 tys. dol., na które opiewa umowa, miesięczny przychód marynarza wynosi 2 tys., bo trzeba to podzielić na miesiące, w których nie są na statku. Mnożąc tę kwotę przez obecny kurs dolara, wychodzi około 4800 zł. Należy to pomniejszyć o składki na ubezpieczenie zdrowotne, emerytalne i rentowe. Do dyspozycji marynarza pozostaje zatem około 4 tys. (przy założeniu, że jest to korzystna umowa o unikaniu podwójnego opodatkowania i nie trzeba płacić podatku). Marynarzowi, który dostaje około 1800 dol., po odliczeniu składek pozostaje około 1600 zł miesięcznie.