Donald Tusk pojechał na granicę, a jego zastępca Grzegorz Schetyna po spotkaniu z przedstawicielami firm transportowych zadeklarował: – Straż Graniczna pomoże rozładować korki na granicach. W trybie pilnym Ministerstwo Finansów przygotowało rozporządzenie, które ma takie działania umożliwić. Miałoby ono na kilka tygodni dać pogranicznikom uprawnienia do odpraw celnych. Celnicy twierdzą, że takie rozwiązanie jest niezgodne z prawem UE i będą przeciwko niemu protestować.
Po rozmowach ze Schetyną kierowcy zrezygnowali z blokady Warszawy. – Rząd zapewnił, że celnicy w większości wrócą na przejścia graniczne i zaczną normalnie pracować – mówi Bolesław Milewski, przewodniczący Komitetu Protestacyjnego Pracodawców Transportu Drogowego. Transportowcy nie wykluczają jednak, że jeżeli nie dojdzie do poprawy sytuacji, już dzisiaj zaczną blokady w całej Polsce.
Wicepremier Schetyna liczy, że dzięki podjęciu nadzwyczajnych środków i powrotowi do pracy celników granicę uda się odblokować w dwa, trzy dni. Tego optymizmu nie podzielają jednak celnicy. Dziś mają rozmawiać z szefem Służby Celnej Jackiem Dominikiem. Od wyniku tych rozmów uzależniają powrót do pracy.
Tymczasem sytuacja na granicach wczoraj była dramatyczna. – Najgorsze jest to, że kolejki cały czas rosną – martwi się Mariusz Czajka z Izby Celnej w Białej Podlaskiej. W poniedziałek rano ogonek ciężarówek do przejścia w Koroszczynie miał 22 km, po południu już ponad 30 km. Fatalną sytuację powodują braki kadrowe wśród celników. W Koroszczynie pracowało wczoraj 11 celników. W Hrebennem i Dorohusku na zmianie było po siedmiu funkcjonariuszy, ale na każdym z tych przejść tylko jeden celnik miał uprawnienia do odprawy tirów. Podobnie jak w Korczowie na Podkarpaciu. Tam w nocy z niedzieli na poniedziałek nie było żadnych odpraw. Utrudniony był też dojazd do Medyki.
Kilkadziesiąt kierowców tirów protestowało wczoraj w Przemyślu. Kolumna samochodów bardzo wolno, ok. 10 km na godzinę, poruszała się w południe po centrum miasta, co spowodowało całkowity paraliż komunikacji.