Ceny złota na giełdzie nowojorskiej po raz kolejny przekroczyły w piątek tysiąc dolarów za uncję. Inwestorzy wolą dzisiaj kupować ten szlachetny metal, mimo że jest tak drogi, zamiast akcji, które po kilkuletniej hossie nie przynoszą już zysków. Wiadomo, że złoto będzie drożało tak długo, jak długo potrwa spadek kursu dolara. Amerykańska waluta traci na wartości w tempie, którego żaden z ekonomistów nie przewidywał. W piątek za euro płacono nawet 1,57 dolara. Po raz kolejny żółty kruszec staje się bezpieczną lokatą na niepewne czasy.
Jak podają polskie firmy jubilerskie, w ubiegłym roku cena złota liczona w dolarach skoczyła o ponad 30 proc., podczas gdy w złotych wzrost wyniósł jedynie ok. 10 proc. W tym roku jest już zdecydowanie gorzej i od stycznia złoto zdrożało w naszej walucie o kolejne 10 proc.
– Mocny złoty częściowo amortyzuje wzrost cen w sklepach. Jednak od listopada z dostawy na dostawę ceny rosną – mówi Krzysztof Madelski, prezes firmy Yes Biżuteria. Dlatego jeśli ktoś planuje zakup złota, powinien się pośpieszyć. Najszybciej zdrożeje biżuteria najprostsza, jak łańcuszki czy obrączki – w nich kruszec odpowiada za 30 – 40 proc. ceny. W przypadku najdroższej i bardziej wyszukanej ważniejsze są koszty robocizny i kamieni, np. brylantów, i tu znaczącego wzrostu cen być nie powinno.
Ostatnie lata dla branży jubilerskiej były bardzo łaskawe – w ubiegłym roku Polacy wydali na biżuterię i zegarki 2 mld zł, a rynek rośnie o 10 – 15 proc. rocznie. Takie tempo powinno się utrzymać, jeśli nie pokrzyżuje tego dalszy wzrost cen.
Najsłynniejsze światowe firmy jubilerskie – Tiffany & Co, Cartier, a także szwajcarski producent zegarków Swatch Group – z tego powodu korygują w dół prognozy sprzedaży. Te korekty musiałyby być o wiele głębsze, gdyby nie rekordowe ceny ropy.