Huśtawka notowań surowca nie jest efektem zdrowego popytu i podaży, ale działań agresywnych funduszy inwestycyjnych. Dlatego trzeba nadal liczyć z się ze wzrostem cen. W tej chwili fundusze grają wyraźnie na wiadomości, że najprawdopodobniej Stany Zjednoczone unikną recesji, chociaż np. zapasy paliw na tym rynku ostatnio wzrosły. Z drugiej strony pojawiła się wiadomość o znaczącym odpływie pieniędzy z rynku obligacji. Dokąd pójdą te środki? Naturalnie tam, gdzie można zarobić najszybciej i najlepiej, bo ropa, jeśli nawet stanieje, to wcześniej z pewnością zdrożeje.
Wczorajsze informacje z Delty Nigru o zerwaniu porozumienia o zawieszeniu ognia z pewnością miały wpływ na wzrost cen i będą także powodem zwyżki notowań w przyszłym tygodniu. Wtedy okaże się również, czy dojdzie do strajku w Petrobrasie, brazylijskim gigancie naftowym. Nie mówiąc już o wojnie słów między Iranem a Izraelem, przy czym najczarniejszy scenariusz mówi nawet o konflikcie zbrojnym między tymi państwami, co z kolei oznaczałoby także konflikt irańsko–amerykański. W takiej sytuacji strach pomyśleć, ile kosztowałaby ropa.
Ogromną nerwowość widać dziś na wszystkich rynkach surowcowych. Inwestorzy zdają sobie doskonale sprawę z tego, że doszli do zysków największych od 35 lat. Coraz mniej jest długich pozycji inwestycyjnych, bo tak naprawdę nie wiadomo, jak sytuacja się rozwinie.