Bardzo niepokoją nas sygnały o opóźnieniach w dostawach wież bojowych do fabryki rosomaków w Siemianowicach. Odpowiedzialność za kłopoty ponosi Bumar – irytuje się Zenon Kosiniak-Kamysz, wiceminister obrony narodowej ds. modernizacji technicznej armii. Na zakup transporterów MON rezerwuje w 2008 r. prawie 600 mln zł.
Wojciech Patoła, prezes Zakładów Mechanicznych Bumar w Łabędach, przyznaje, że są problemy z kompletowaniem wież, bo zawodzą poddostawcy, na przykład warszawskie Przemysłowe Centrum Optyki i inni kooperanci. Prezes Patoła wierzy, że opóźnienie da się do końca roku nadrobić. MON obawia się jednak najgorszego. – Kolejny już rok mamy pretensje do Bumaru, że nie potrafi należycie wykonać terminowych zobowiązań – powtarza wiceminister Kosiniak-Kamysz.
5 mld zł wynosi wartość zamówienia na 690 transporterów opancerzonych Rosomak
Spór między potężną grupą Bumar (2,8 mld zł przychodów w zeszłym roku) a MON ma poważne konsekwencje dla pla- nów rozwojowych holdingu. Ta największa polska grupa obronna w ramach rządowej strategii konsolidacji zbrojeniówki chciałaby ekspresowo przejąć Wojskowe Zakłady Mechaniczne w Siemianowicach, razem z kontraktem na rosomaki za prawie 5 mld zł. Mówi się, iż kolejnym posunięciem byłoby przeniesienie produkcji rosomaków z WZM do narzekających na brak wojskowych kontraktów zakładów czołgowych Bumaru w Łabędach, które robią dziś tylko wieże. MON, które kontroluje WZM, nie chce o tym słyszeć. – Nie zgodzimy się na przejęcie WZM – lepszego zakładu, koordynującego najważniejszy program dla modernizującej się armii, przez gorszy, należący do Bumaru – stawia sprawę jasno wiceszef resortu obrony.
Andrzej Kiński, redaktor „Nowej Techniki Wojskowej”, rozumie punkt widzenia MON: zamieszanie związane z przejęciem przez Bumar Siemianowic zahamowałoby ambitny program unowocześniania armii i zdekompletowało wyszkoloną w Finlandii załogę WZM.