Jeszcze w tym tygodniu Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych wyśle wniosek do Ministerstwa Infrastruktury z prośbą o wystąpienie do Komisji Europejskiej o wprowadzenie stanu kryzysowego w polskim transporcie międzynarodowym. Jeżeli ministerstwo poprze wniosek, to Komisja Europejska ma miesiąc na jego rozpatrzenie. Wprowadza go na sześć miesięcy i może przedłużyć tylko raz o taki sam okres. Podczas stanu kryzysowego zablokowany jest dopływ do branży nowych firm, a istniejące nie mogą powiększać swoich parków samochodowych. Rynek mógłby zostać czasowo zamknięty już pod koniec tego roku.
Stan kryzysowy może być wprowadzony przez Komisję Europejską, jeżeli utrzymuje się poważna nadwyżka podaży nad popytem, zagrażająca finansowej stabilności znacznej liczby przedsiębiorstw transportu międzynarodowego. Przewoźnicy utrzymują, że spowodowany nadpodażą usług spadek cen frachtów zagraża istnieniu przedsiębiorców i w skali kraju grozi stratą miliardowych inwestycji. Przedstawiciel Stowarzyszenia Przewoźników Mazowsze II Artur Kamiński alarmuje, że niektórzy przewoźnicy nie mają pieniędzy na wypłaty dla kierowców i kupno paliwa. Prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Jan Buczek szacuje, że zagrożonych bankructwem jest kilkaset firm transportu międzynarodowego.
Powodem kłopotów jest raptowny wzrost liczebności flot w transporcie międzynarodowym. W ostatnich czterech latach liczba ciężarówek wzrosła czterokrotnie, do ponad 120 tys. Chociaż nie brakuje zleceń na przewozy, to stawki w powszechnej opinii spadły. – Szczególnie trudno jest znaleźć ładunek eksportowy i wracające ciężarówki zachodnich firm przewożą towary nawet za 0,5 euro/km, gdy koszt paliwa i leasingu to ok. 0,8 euro/km – mówi jeden z przedsiębiorców. Przedstawiciel Omegi-Pilzno Adam Bek dodaje, że za niezłą uważana jest stawka 0,9 euro/km, gdy rok temu niewielu było nią zainteresowanych. Prezes IRU Janusz Łacny uważa, że cena frachtu powinna odpowiadać cenie litra oleju napędowego i opłaty drogowej, czyli wynosić ok. 1,2 euro/km.
1,2 euro/km wynosi stawka za przewóz, umożliwiająca rozwój firmy transportowej
Poseł Janusz Piechociński ostrzega, że z powodu rosnących kosztów działania wyczerpują się efekty wejścia Polski do Unii Europejskiej. – Zmienia się geografia ładunków, bo rośnie produkcja w innych krajach, a polskie firmy mają zlecenia, bo są tanie – wyjaśnia. Tymczasem pensje kierowców wzrosły w ostatnich czterech latach dwukrotnie, ceny paliwa także stabilizują się na wysokim poziomie. Piechociński podsunął przewoźnikom pomysł obniżenia kosztów poprzez własny import oleju napędowego. Produkowany za granicą pokrywa 40 procent krajowego zapotrzebowania. Dyrektor Departamentu Transportu Drogowego w ZMPD Tadeusz Wilk dodaje, że od maja 2009 roku polscy przewoźnicy będą mogli wykonywać kabotaż w innych krajach UE, z wyjątkiem Bułgarii i Rumunii. – Także przewoźnicy z krajów nadbałtyckich i np. Słowacji będą mogli przewozić ładunki w polskich połączeniach krajowych, więc konkurencja raczej zaostrzy się – prorokuje Wilk.