Nic dziwnego, że rządowy „Plan stabilności i rozwoju” mocno akcentuje wątek inwestycji poprzez program udrożnienia akcji kredytowej dla firm, wprowadzenie zaliczek dla wykonawców czy wreszcie zwiększenie z 10 do 16 mld zł wartości inwestycji finansowanych z funduszy UE.

Ważne jest powodzenie tych planów, bo inwestycje, nie tylko w drogi czy modernizację linii kolejowych, ale też w obiekty związane z gospodarką komunalną czy ochroną środowiska, są w stanie zagwarantować, iż wzrost w 2009 r. nie spadnie poniżej 2 proc. Oczywiście papier jest cierpliwy i każdą wartość inwestycji można wpisać (był nawet pomysł, by zamiast 16 wpisać 21 mld zł), ale pytanie, czy taki przypływ środków jesteśmy w stanie wykorzystać. Tym bardziej że z 21 mld zł tegorocznego budżetu drogowego w optymistycznej wersji uda się zapewne wydać ok. 15 mld zł.

Według raportu NIK o sprawności instytucjonalnej administracji drogowej w 30 proc. przypadków opóźnień winne były przedłużające się procedury przetargowe, a w 23 proc. brak wydanych na czas decyzji lokalizacyjnych, środowiskowych lub wywłaszczeniowych. Przyjęte w ostatnich tygodniach przez parlament rozwiązania ustawowe dają nadzieję na przyspieszenie, ale dopiero praktyka udowodni, że tak rzeczywiście jest. Projekty gotowe do wdrożenia też nie zalegają szuflad, więc potrzebny jest czas na ich opracowanie. Kiepsko jest ze współpracą Polski z KE w zakresie ustalenia ostatecznych wersji rozporządzeń umożliwiających skorzystanie z pomocy unijnej np. przy inwestycjach w portach lotniczych. Jest więc gdzie przyspieszać.

Boję się jednego. Przyjęty przez rząd w budżecie wzrost PKB w 2009 r. na poziomie 3,7 proc. jest raczej nie do osiągnięcia, choć pewności nabierzemy dopiero po upływie pierwszego półrocza. Jeżeli dodamy do tego przeszacowane, zdaniem większości ekonomistów, dochody, możemy być pewni konieczności nowelizacji budżetu w ciągu roku, by znaleźć 7 – 10 mld zł oszczędności. Rząd przy założeniu przyjęcia w 2012 r. euro nie będzie przecież zwiększać deficytu. Środki na inwestycje, które nie należą w części do pozycji wydatków sztywnych, a więc określonych w ustawach, mogą pójść pod nóż jako jedne z pierwszych.