Samochodowy złom pogrąży Niemcy

Kolejki po premie za złomowane auta są coraz większe. To się odbije czkawką za kilka miesięcy – grożą ekonomiści

Publikacja: 05.05.2009 11:55

Za każde złomowane auto rząd niemiecki płaci 2,5 tys. euro

Za każde złomowane auto rząd niemiecki płaci 2,5 tys. euro

Foto: AP

Złomowisko starych samochodów El Saadani na Lichtenbergu w Berlinie pęka już od dawna w szwach. – Nie wiemy już, co robić z wrakami – mówi Paul, jeden z pracowników. Przyjmuje właśnie dziesięcioletniego golfa. Z wyglądu auto jest w doskonałym stanie, ale trzeba mu wymienić katalizator i tłumik. Koszt naprawy 700 euro. Po takiej inwestycji auto mogłoby kosztować do 4 tys. euro, ale właściciel chce się pozbyć samochodu za gwarantowane 2,5 tys. euro, bo zamierza kupić rocznego opla za 12,500. Takie sceny są na porządku dziennym, jak Niemcy długie i szerokie.

Rząd przeznaczył 5 mld euro na premie za złomowanie aut co najmniej dziewięcioletnich pod warunkiem kupna nowego lub rocznego. Na taką operację zdecydowało się już co najmniej 1,4 mln osób. Premii starczy jeszcze na dalsze sześćset tysięcy. – Zależy nam na ożywieniu popytu w tym roku, szczególnie trudnym dla przemysłu samochodowego – twierdzi rzecznik Ministerstwa Finansów. – Efekt premii dla całości gospodarki jest negatywny – twierdzi Horst Siebert z instytutu gospodarczego w Kilonii, przyrównując całą rządową akcję ratowania przemysłu samochodowego do prób pozbycia się plagi kobr przez kolonialne władze brytyjskie w Indiach. Wypłacały premie za zabite węże, nie zdając sobie sprawy z tego, że ludność zaczęła je hodować, kasując nagrody. Podobnie z samochodami.

Volkswagen czy Opla uruchomiły nawet w niektórych fabrykach dodatkowe zmiany, aby nadążyć za rosnącym popytem na samochody średniej klasy, najchętniej kupowane dzisiaj przez Niemców. – W przyszłym roku samochodów będzie nadmiar i sprzedaż gwałtowne spadnie – twierdzą ekonomiści. Rząd liczy jednak na ożywienie wtedy eksportu. Krytycy programu rządowego prezentują jednak i inne argumenty. Udowadniają, że kupując nowe auta, obywatele nie wydają pieniędzy na inne dobra jak meble czy sprzęt gospodarstwa domowego. W dodatku połowa kupowanych aut pochodzi z importu, co oznacza, że niemiecki budżet finansuje takie firmy jak Hyundai (wzrost sprzedaży o 149 proc), Suzuki (wzrost 110 proc) czy Fiat (101 proc.).

– W bilansie strat i zysków całej gospodarki premie za stare auta kosztować będą budżet co najmniej 2,6 mld – udowadnia Ulrich Blum, szef IWH, instytutu gospodarczego w Halle. Z ekspertyzy instytutu wynika jednoznacznie, że wywołany premiami dodatkowy popyt na nowe samochody nie jest wcale tak wielki, jak wynikałoby z danych statystycznych. Zdaniem Bluma bez premii spadek sprzedaży w Niemczech wyniósłby zaledwie 3 proc., a więc 100 tys. samochodów. Nawet gdyby przyjąć, że premie zachęciły pół miliona obywateli do nabycia nowych aut, to korzyść dla budżetu w postaci dodatkowych wpływów podatku VAT i innych opłat wyniesie 3 mld euro. Cały program kosztuje jednak 2 miliardy więcej.

[ramka]Fiat od fuzji do fuzji, czyli Opel na celowniku

Jeśli złożona wczoraj w Berlinie oferta Fiata dla Opla okaże się lepsza od konkurencji, w Europie powstanie drugi po VW koncern motoryzacyjny o wartości sprzedaży ponad 80 mld euro. Składałby się z Fiata, Opla i Chryslera. Sergio Marchionne, prezes Fiata, chciałby doprowadzić do fuzji z Oplem jeszcze w maju. Ale minister gospodarki Niemiec Karl-Theodor zu Guttenberg zastrzegł, że decyzja o ewentualnej transakcji nie zostanie podjęta natychmiast. Jak ujawnił minister po rozmowie z Marchionne, Fiat chciałby przejąć markę, montownie i firmę bez długów. Minister Zu Guttenberg ocenia, że Włosi potrzebują 5 – 7 mld euro w kredycie pomostowym, by domknąć transakcję.

Przeciwni tej fuzji są zarówno niemieccy, jak i włoscy związkowcy. Obawiają się, że doprowadzi do zamykania fabryk. Analitycy uważają, że zagrożone są głównie fabryki w Niemczech. Karl Franz, szef związków w Oplu, plan połączenia firm określił wręcz jako masakrę. Ta fuzja nie jest zagrożeniem dla polskich fabryk Fiata (Tychy) ani Opla (Gliwice), które zaliczane są do najbardziej konkurencyjnych w swoich koncernach. Przy tym Fiat jest jedynym koncernem samochodowym w UE, który zwiększa zatrudnienie, właśnie w Polsce.

Tymczasem konkurencyjną ofertę na Opla ma złożyć kanadyjski producent części samochodowych Magna International oraz rosyjski producent samochodów GAZ, należący częściowo do oligarchy Olega Deripaski. Jak podaje Bloomberg, firmy te przystąpiły wczoraj do due diligence Opla. Kanadyjsko-rosyjskie konsorcjum cieszy się większym poparciem związków zawodowych Opla. Franz ocenił, że Magna da Oplowi dostęp do nowych technologii i rynków zbytu na wschodzie Europy.

Tymczasem wczoraj rząd Szwecji ujawnił, że kontaktował się z Fiatem w sprawie należącego do GM Saaba. Rozmowy zakończyły się bez rozstrzygnięć. GM chce sprzedać Saaba do końca roku. [/ramka]

Strona Ministerstwa Gospodarki Niemiec

[link=http://www.bmwi.de]www.bmwi.de[/link]

Złomowisko starych samochodów El Saadani na Lichtenbergu w Berlinie pęka już od dawna w szwach. – Nie wiemy już, co robić z wrakami – mówi Paul, jeden z pracowników. Przyjmuje właśnie dziesięcioletniego golfa. Z wyglądu auto jest w doskonałym stanie, ale trzeba mu wymienić katalizator i tłumik. Koszt naprawy 700 euro. Po takiej inwestycji auto mogłoby kosztować do 4 tys. euro, ale właściciel chce się pozbyć samochodu za gwarantowane 2,5 tys. euro, bo zamierza kupić rocznego opla za 12,500. Takie sceny są na porządku dziennym, jak Niemcy długie i szerokie.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Biznes
Aktywa oligarchów trafią do firm i osób w Unii poszkodowanych przez rosyjski reżim
Biznes
Rekordowe wydatki Kremla na propagandę za granicą. Czy Polska jest od niej wolna?
Biznes
Polskie firmy nadrabiają dystans w cyfryzacji
Biznes
Rafako i Huta Częstochowa. Będą razem produkować dla wojska?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Materiał Promocyjny
Dlaczego Polacy boją się założenia firmy?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne