Bojowy rosomak odporny na kryzys gospodarczy

Polska armia zamówi więcej rosomaków. Zakłady Mechaniczne w Siemianowicach dostaną dodatkowy kontrakt na 143 pojazdy – dowiedziała się „Rzeczpospolita”

Publikacja: 01.06.2009 04:00

Rosomaki sprawdzone w warunkach bojowych to również hit produkcyjny naszej zbrojeniówki

Rosomaki sprawdzone w warunkach bojowych to również hit produkcyjny naszej zbrojeniówki

Foto: Fotorzepa

Po wykonaniu kontraktu na 693 rosomaki za prawie 5 mld zł państwowa spółka Wojskowe Zakłady Mechaniczne w Siemianowicach dostanie zamówienie na 143 kolejne bojowe pojazdy za kilkaset milionów złotych – dowiedziała się „Rz”. Tej informacji na razie nie potwierdza MON. – Dyskusje trwają, a ostateczne decyzje nie zapadły – tłumaczy Robert Rochowicz, rzecznik resortu obrony. Ale według naszych informacji rozszerzenie kontraktu jest pewne, a na zwiększenie liczby wozów bojowych sprawdzających się na wojnie naciskają najwyżsi dowódcy.

Na tegorocznej liście wojskowych zakupów 32 nowe transportery z Siemianowic to najdroższy wyrób przemysłu obronnego. Pojazd bojowy (z wieżą) kosztuje ok. 10 mln zł, a w wersji bazowej ok. 5 mln zł za sztukę.

– Rosomak to namacalny dowód, że dobry produkt sprzeda się nawet w kryzysie, na który narzeka cała zbrojeniówka – mówi Andrzej Kiński, redaktor „Nowej Techniki Wojskowej”.

[wyimek]10 mln zł kosztuje bojowa wersja rosomaka z wieżą[/wyimek]

W wywiadzie dla „Polski Zbrojnej” siemianowickiej spółce zazdrości prezes Bumaru Edward E. Nowak. Szef holdingu wypomina, że wartość deklarowanych zamówień MON dla całej grupy Bumar (21 firm) to 338 mln zł, a na same rosomaki wojsko gotowe jest wydać w tym roku 485 mln zł.

Prezes Nowak nie ukrywa, że Bumar najchętniej błyskawicznie przejąłby siemianowicką fabrykę razem z jej kontraktami. Taki plan zakłada zresztą strategia konsolidacji przemysłu zbrojeniowego. Ale MON skutecznie blokuje zapędy Bumaru. Rosomaki to strategiczny produkt, a siemianowicka spółka podlegająca ministrowi obrony jest przez wojsko skuteczniej kontrolowana.

– Sukces śląskiej firmy to nie tylko zasługa licencyjnej, nowoczesnej technologii kupionej od fińskiej Patrii, ale też skutek przemyślanej, głębokiej modernizacji WZM, za które jeszcze kilka lat temu nie dawano złamanego grosza – podkreśla Kiński.

Michał Rumin, rzecznik zakładów, przekonuje, że firma nie przestaje inwestować: jest już gotowa do uruchomienia drugiej linii montażowej rosomaków i kończy budowę dużego centrum serwisowego dla transporterów. Z 270 rosomaków, którymi już dysponuje armia, co trzeci chroni żołnierzy na zagranicznych, trudnych misjach. Na produkcji rosomaków zarabiają dziś nie tylko WZM, ale także dziesiątki krajowych podwykonawców. Jeszcze w tym roku blachy pancerne na transportery dostarczy Huta Stali Jakościowych (grupa Złomrex) ze Stalowej Woli.

Biznes
Wojna Izraela z Iranem, TikTok zmienia e-handel, Niemcy twardo o budżecie UE
Biznes
Transformacja energetyczna mądrzej, ale niekoniecznie szybciej
Patronat Rzeczpospolitej
Przedsiębiorcy chcą sprawiedliwego traktowania przez organy podatkowe
Biznes
Jacht oligarchy ze złotym fortepianem idzie pod młotek
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Biznes
Mesko będzie produkować 250 mln pocisków rocznie