Oznacza to, że nowy przewoźnik nie będzie mógł obsługiwać trasy na której działa spółka korzystająca na danym odcinku z dotacji państwowych. — Chyba, że wykaże, że nie przełoży się to na spadek liczby pasażerów przewożonych przez dotowanego przewoźnika.
- Nowe przepisy, wzorowane na rozwiązaniach unijnych chcemy wprowadzić jeszcze w tym roku — powiedział Juliusz Engelhardt, wiceminister infrastruktury odpowiedzialny za kolej, podczas wczorajszej konferencji dotyczącej perspektyw rozwoju kolejowych przewozów pasażerskich w Polsce.
Nowe rozwiązania to efekt konkurencji, jaka pojawiła się w zeszłym roku na trasach międzywojewódzkich pomiędzy PKP Intercity a Przewozami Regionalnymi. Samorządowa spółka uruchomiła połączenia Interregio, które odbierały pasażerów Intercity. A to ta spółka dostała na ich obsługę dotacje budżetową.
— Ponad 95 proc. polskich pociągów jest zakontraktowanych w ramach służby publicznej, co oznacza, że do ich funkcjonowania dopłaca państwo. Tę sytuację trzeba uregulować — mówił minister Engelhardt.
Od stycznia tego roku został otwarty rynek — To tylko kwestia czasu, kiedy na naszym rynku pojawią się zagraniczni przewoźnicy pasażerscy — uważa Andrzej Olszewski, dyrektor ING Securities i doradca prywatyzacyjny PKP IC. Jak dodaje, prywatyzacja PKP Intercity przed przed uporządkowaniem i uregulowaniem rynku nie byłaby najkorzystniejsza. — Obecna sytuacja na rynku utrudni pozyskanie kapitału z giełdy. Spółka jest atrakcyjna dla inwestorów, jeśli działa na rynku o jasnych zasadach funkcjonowania, który jest perspektywiczny, a sama generuje duże przepływy finansowe — mówi doradca prywatyzacyjny PKP IC.