Choć od dawna jest to nielegalne, to jednak sieci pobierają z tytułu opłat dodatkowych (za ułożenie towaru w lepszym miejscu, udział w promocjach czy druk gazetek) nawet do 30 proc. wartości zamówienia. Wiele firm odzyskuje w sądach te płatności, dlatego handlowcy tak zmieniają umowy z dostawcami, aby nie łamać prawa i dalej pobierać opłaty.
– Nikt mnie o tym nie informował, a do umowy wpisano paragraf, że wszelkie spory z nią związane będzie teraz rozpatrywał sąd polubowny przy PKPP Lewiatan. Od razu przekreśla to moje szanse na wygranie ewentualnej sprawy, ponieważ największe sieci są członkami tej organizacji – wyjaśnia jeden z dostawców Tesco.
– Zapisy dotyczące sądów arbitrażowych pojawiają się w umowach tylko wówczas, gdy obie strony akceptują takie właśnie rozwiązanie – odpowiada Michał Sikora, rzecznik Tesco Polska. To jednak niejedyny przykład takich zmian w umowach, aby uchronić sieć przed ewentualnymi roszczeniami. – Wielu dostawców sygnalizuje, że obecnie podpisywane umowy zawierają zmienione zapisy. Inaczej określane są opłaty marketingowe czy półkowe, aby wszystko przynajmniej teoretycznie było zgodne z prawem. Wprowadzane są też punkty o dobrowolnym zrzeczeniu się przez dostawcę wszelkich roszczeń – mówi Katarzyna Kleeberg, dyrektor ds. sprzedaży w firmie SAF. Aktualnie tylko ta firma chce odzyskać od sieci handlowych dla swoich klientów
ok. 30 mln zł z tytułu właśnie faktur na opłaty dodatkowe. – Głównie są to faktury od firm, które przez współpracę z sieciami zbankrutowały lub zupełnie zrezygnowały z pracy z nimi. Stali dostawcy boją się takiego kroku i dalej płacą – dodaje.
Firm wyspecjalizowanych w odzyskiwaniu tego typu należności także przybywa, choć zajmują się głównie umowami sprzed kilku lat. Nowe zawierają już zapisy to uniemożliwiające, a jeśli dostawca się na takie zmiany nie zgadza, sieć po prostu kończy z nim współpracę.