Razem z nami przed sądem tłumaczyć się będą władze 12 innych europejskich państwa, w tym Austrii, Czech, Niemiec, Francji czy Hiszpanii.
Wszystkim Komisja zarzuca że nie wprowadziły w życie pełni zasad tzw. I pakietu Kolejowego przyjętego w 2001 roku który miał wprowadzić na europejski rynek konkurencję w zakresie kolejowych przewozów kolejowych. Teraz Komisja gani kraje członkowskie za to, że źle zorganizowały prace regulatorów poszczególnych rynków i że nie została oddzielona infrastruktura kolejowa (tory, stacje przeładunkowe) od przewoźników.
Polskę dotyczą oba przypadki. — Na początku tego roku premier został upomniany przez Komisję Europejską, która chciała m.in. wyjaśnienia kwestii dlaczego w spółkach z grupy PKP pracują osoby zatrudnione w Urzędzie Transportu Kolejowego, skoro mają te spółki nadzorować — mówi Adrian Furgalski, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR.
Spółka PKP Polskie Linie Kolejowe, odpowiedzialna za zarządzanie torami w Polsce należy do tej samej grupy co PKP Cargo. — Została rozdzielona księgowość, ale spółki de facto dalej są ze sobą połączone. Do końca Komisja sama nie potrafiła powiedzieć czy to jej wystarcza — dodaje Furgalski. Jednak Brukseli nie podoba się, że władze PKP SA, spółki matki kolejowej grupy mają prawo powoływać członków rady nadzorczej PKP PLK. — Komisja Europejska zwraca uwagę, że w Polsce dokonano prawnego, lecz nie instytucjonalnego rozdziału zarządzania infrastrukturą kolejową od przewozów. W opinii KE zarządca infrastruktury PKP Polskie Linie Kolejowe jest kontrolowany przez PKP SA. czyli jest od niego zależny ekonomicznie — mówi Mikołaj Karpiński, rzecznik resortu Infrastruktury.
Jak dodaje, według Komisji nie wystarczy wykazać, że podmiot, któremu powierzono podstawowe funkcje związane z udostępnieniem tras pociągów oraz określaniem cen dostępu do infrastruktury kolejowej jest prawnie odrębny od podmiotu świadczącego kolejowe usługi transportowe, ale konieczne jest również wykazanie jego rzeczywistej niezależności. Tak się niedługo w Polsce stanie.