Ponad 40 proc. papierosów wypalanych w Warszawie pochodzi z przemytu – wynika z najnowszego badania instytutu Almares zleconego przez Imperial Tobacco Polska (ITP), trzeciej firmy tytoniowej w Polsce.
To, że stolica kusi przemytników, nie dziwi branży. – Warszawa jest największym rynkiem zbytu w Polsce. Kiedy ulokują się tutaj ze swoją zorganizowaną działalnością, mają zapewniony stały popyt na ogromnym poziomie – mówi Joanna Grabowska, rzecznik ITP. Podobnie jest u naszych zachodnich sąsiadów. Pod względem udziału nielegalnych produktów w rynku papierosowym liderem jest tam Berlin.
Warszawa wypada najgorzej wśród największych miast w Polsce. Za nią są Olsztyn (udział przemytu na poziomie 34,4 proc.), Łódź (18,5 proc.) i Wrocław (16,7 proc.). Znacznie lepiej jest w Krakowie (3,4 proc.) i w Poznaniu (1,5 proc.).
Jednak tradycyjnie przemytnicy sprzedają najwięcej w miejscowościach przy wschodniej granicy Polski. W Sejnach udział legalnych papierosów nie przekracza 1 proc. W Suwałkach z przemytu pochodzi ok. 90 proc. wyrobów tytoniowych. W regionie tym królują papierosy z Rosji i Białorusi. Ale według Almaresu krajem, który najmocniej zalewa nas tytoniową kontrabandą, jest Ukraina. Jej udział w łącznym przemycie ze Wschodu przekracza 44 proc.
Branża tytoniowa zakłada, że udział nielegalnych produktów w krajowym rynku wynosi od 15 do 20 proc. – Szacujemy, że co roku Polska traci ok. 3 mld zł z powodu niezapłaconej akcyzy od wyrobów tytoniowych – mówi Krzysztof Kępiński, kierownik ds. relacji z rządem w British American Tobacco, wicelidera polskiego rynku papierosów.