Jak dowiedziała się „Rz”, zarząd Kompanii Węglowej, największej spółki górniczej w UE (zatrudnia 61,5 tys. ludzi w 15 kopalniach) ma już plan, gdzie przeniósłby górników z Halemby-Wirka, jeśli ta zostanie zamknięta (to jeden z powodów, dlaczego górnicy chcą strajkować). W pierwszej kolejności spora część załogi tej kopalni w w Rudzie Śląskiej mogłaby zostać przeniesiona do oddalonej o niespełna 30 km kopalni Knurów-Szczygłowice, której rozbudowę planuje koncern.
Z naszych informacji wynika, że ok. 400 górników (Halemba zatrudnia łącznie 4,5 tys. ludzi) mogłyby przyjąć dwie największe kopalnie Kompanii – Ziemowit w Lędzinach i Piast w Bieruniu. To dwa najbardziej wydajne zakłady Kompanii. Ich zyski są porównywalne do tych w Bogdance i przekraczają rocznie 100 mln zł. I to te zakłady dokładają do nierentownych kopalń Kompanii. W 2009 r. Halemba miała 323 mln zł straty netto, Rydułtowy Anna ok. 100 mln zł, podobnie Silesia, która sprzedawana jest czeskiemu EPH (jak dowiedziała się „Rz”, finalizacja transakcji nastąpi w ciągu miesiąca).
W Halembie frekwencja w referendum już w ciągu dnia była dość wysoka. W pozostałych kopalniach – średnia. Pytani przez nas górnicy jednomyślnie jednak odpowiadali, że głosowali za strajkiem. I to mimo że Kompania Węglowa zwiększyła fundusz płac o ponad 57 mln zł – a wynagrodzenia to również jeden z elementów sporu zbiorowego.
– Wstępne wyniki referendum będą znane przed południem w piątek. By było ważne, musi w nim wziąć udział połowa załogi Kompanii – mówi „Rz” Dominik Kolorz, szef górniczej „S”. – W poniedziałek podejmiemy decyzje o dalszych krokach.
– Strajk będzie pewnie tradycyjny – mówi Dariusz Potyrała, w Halembie przewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce. Co to znaczy? Zatrzymanie kopalń. A doba postoju 15 kopalń Kompanii to utrata ok. 40 mln zł przychodów.