Kuracja odmładzająca jakiej zostało poddane niedawno Punto nie ominęła również pikantnej odmiany tego samochodu, sygnowanej znakiem jadowitego pajęczaka. W porównaniu do poprzedniej wersji, wygląd auta wyostrzył jeszcze nowy, szerszy przedni zderzak. Znalazły się w nim charakterystyczne wloty powietrza w okolicach kół, jakimi dotychczas mogła się szczycić tylko rajdowa wersja Abartha. Z tyłu pojawił się masywniejszy dyfuzor, w który zgrabnie wkomponowano nie tylko podwójną końcówkę wydechu, ale też światła cofania i przeciwmgielne. Mnie jednak najbardziej urzekł nowy wzór felg, z ramionami w kształcie szczypiec skorpiona. Bez nich auto straciłby co najmniej połowę ze swego drapieżnego uroku.
Ładniejsza jest też deska rozdzielcza. Poprawiono krój zegarów i otulono je modnymi ostatnio tulejami. Monotonię twardych plastików przełamano płatami miękkiego materiału o chropowatej fakturze. W zamierzeniu projektantów ma on przypominać nawierzchnię torów wyścigowych. Zostawiono ciemną podsufitkę, która dodatkowo buduje we wnętrzu wozu bojowy nastrój.
Znaczny zakres regulacji kierownicy w pionie i poziomie bez problemu pozwala ustawić wygodnie miejsce pracy kierowcy. Nieco przeszkadzało mi jedynie zbyt wysokie posadowienie fotela.
Zanim przekręciłem kluczyk, ze zgrozą odnotowałem brak na centralnej konsoli przycisku „sport boost", bez wciśnięcia którego poprzednia wersja Abartha Punto zbierała się do galopu ospale jak koń oderwany od pługa. Szybko jednak odkryłem przy drążku zmiany biegów niewielką dźwigienkę. Wystarczyło przejechać kilka kilometrów, by dojść do wniosku, że trzeba przestawić ją w pozycję „sport” i zapomnieć o jej istnieniu. Takie ustawienie znieczula lekko elektryczne wspomaganie kierownicy – sztywniejszy ster szybciej przenosi na koła zamiary kierowcy. Przede wszystkim jednak zwiększa moment obrotowy silnika i wyostrza reakcję pedału przyspieszenia. Różnica jest kolosalna. W trybie „sport” wystarczy małe skinienie prawej stopy, by strzałka obrotomierza poszybowała w górę przy akompaniamencie, chropowatego dźwięku silnika. Gdy zapomnimy przestawić dźwigienki, pedał gazu musimy deptać głęboko niczym pompkę do pompowania materaców.
Pod maską Abartha Punto Evo znalazło się najnowsze dziecko silnikowych inżynierów Fiata. 1,4 litrowa jednostka Multiair. Technologia ta, wykorzystując system elektrohydraulicznego sterowania zaworami, pozwala lepiej dozować powietrze napływające dla cylindrów. Efekt? Wzrost mocy i momentu obrotowego, spadek zużycia paliwa i mniejsza emisja zanieczyszczeń. Osiągi poprawia dodatkowo nowa, większa turbina Garrett. Dzięki temu stadko mechanicznych rumaków pod maską powiększyło się do 165 – o dziesięć więcej niż w poprzedniej wersji Abartha Punto. Moment obrotowy wynosi 250 Nm przy 2500 obr./min. Takie parametry wystarczą by, przy dociśnięciu pedału przyspieszenia do podłogi, poczuć jak krew gwałtownie napływa do głowy i pozostawić w tyle inne auta ruszające spod świateł. Elektronika nie reaguje nachalnie i pozwala nawet wystartować z lekkim piskiem opon.