Znaczenie CES na mapie światowych imprez technologicznych rośnie z roku na rok. Moim zdaniem w przypadku gadżetów z branży telefonii komórkowej targi te są już większe niż doroczny lutowy Mobile World Congress. Choć CES obserwuję od kilku lat, to dopiero w tym roku okazało się, że produkty tam prezentowane mają bezpośredni i szybki wpływ na ceny akcji.
Ciepłe przyjęcie przez specjalistów i media nowych smartfonów Motorola Mobile, dobry odbiór produktów Della, w tym nowego tabletu, spowodowały silniejszy niż rynek zwyżki kursów akcji tych spółek.
Ale prawdziwą gwiazdą była Nvidia, producent procesorów graficznych. Nowy chip tej firmy zamontowali w najnowszych gadżetach zaprezentowanych na CES czołowi producenci telefonów komórkowych. I kurs Nvidia w czwartek skoczył aż o niemal 12 proc.
Przyznam, że sprawa tego skoku jest ciekawa. Wszak o chipie wiadomo było od kilku dobrych tygodni. Co więcej, wiadomo było, że pojawi się w tabletach i smartfonach. I w efekcie notowania spółki rosły szybciej niż indeks Nasdaq.
Prezentacja gotowych gadżetów na CES zamiast spodziewanej realizacji zysków z akcji Nvidia przyniosła skok kursu papierów spółki. Wygląda na to, że wbrew zasadzie „kupuj plotki, sprzedawaj fakty” niektórzy inwestorzy o zasobnych portfelach podeszli do informacji o nowym procesorze w sposób podobny do św. Tomasza – uwierzyli, gdy zobaczyli.