W zarządach działających w Polsce spółek giełdowych zasiada prawie 1500 osób – w zdecydowanej większości mężczyzn. W tym gronie jest ok. 8 proc. kobiet – wynika z obliczeń „Rz". Trzy czwarte spośród ponad 400 firm notowanych na GPW ma zresztą wyłącznie męskie zarządy – panie są we władzach tylko co czwartej firmy. Funkcję prezesa kobiety pełnią w 26 firmach.
Przedstawiciele firm doradztwa personalnego, które specjalizują się w rekrutacji top menedżerów, twierdzą, że nie jest to wynik dyskryminacji płci. – Często się zdarza, że mając dwóch równorzędnych kandydatów na dane stanowisko, klient preferuje kobietę – twierdzi Tomasz Magda, partner w Amrop.
Także Dariusz Użycki, dyrektor zarządzający Deininger Consulting, ocenia, że coraz częściej klienci chętnie widzieliby na danym stanowisku kobietę. – Szkopuł w tym, że 70 proc. kandydatów na stanowiska menedżerskie to mężczyźni – dodaje.
Tymczasem, jak wynika z obliczeń „Rzeczpospolitej", spółki giełdowe, w których zarządach zasiadają kobiety, mają nieco wyższą rentowność niż ogół firm z GPW. To jednak głównie zasługa banków: Pekao i ING. Nie uwzględniając tych dwóch spółek, zarządzanych przez Alicję Kornasiewicz i Małgorzatę Kołakowską, zyskowność firm kierowanych przez kobiety jest niższa.
Po trzech kwartałach ubiegłego roku spółki, w których wpływ na zarządzanie miały panie, zanotowały niższą dynamikę podstawowych parametrów finansowych. Łączny zysk netto dla wszystkich firm wzrósł o około 36 proc., natomiast dla spółek, w których zarządach są kobiety, dynamika była o połowę niższa.