To będzie kiepski rok na rynku samochodów używanych. Prywatny import – główne źródło jego zasilania – mocno osłabł. Po 11 miesiącach zarejestrowanych zostało niecałe 610,4 tys. sprowadzonych aut – o
9,4 proc. mniej niż od stycznia do listopada ub. r. W samym listopadzie liczba rejestracji zmalała w porównaniu z ubiegłym rokiem o 15 proc. i wyniosła 46,9 tys. sztuk. Sprzedaż pojazdów z drugiej ręki kurczy się więc w szybszym tempie niż nowych. Ta ostatnia zmalała od stycznia o 8,9 proc.
Obroty autokomisów zmniejszyły się także wskutek spadku wartości transakcji. – Kupujący poszukują aut za przeciętnie 15 tys. zł, podczas gdy rok temu za 20 tys., a nawet więcej – mówi szef autokomisu w Mysłowicach. A według dyrektora serwisów motoryzacyjnych Allegro Marcina Świcia w ostatnich miesiącach widać wyraźny spadek cen najbardziej popularnych modeli aut w porównaniu z pierwszą połową roku. Przykładowo średnia cena volkswagena golfa z roku 1998 zmalała z 12,6 tys. zł do nieco ponad 10 tys. zł. W proporcjach sprowadzanych z zagranicy roczników przybyło aut starszych. Według Instytutu Samar przeszło 47 proc. ma więcej niż dziesięć lat.
Co jest przyczyną tych spadków? Eksperci wymieniają rosnące koszty utrzymania, wysokie obciążenia kredytowe i większe ryzyko utraty pracy. Do tego wyższy koszt importu spowodowany osłabieniem złotego i coraz bardziej ograniczoną ofertę tanich aut na rynkach Europy Zachodniej, zwłaszcza Niemiec. – To sprawia, że część klientów, zwłaszcza tych o niższych dochodach, wstrzymuje się z zakupem – twierdzi prezes Samaru Wojciech Drzewiecki.