Polska, Estonia i Słowacja, to wyjątki w naszym regionie,gdzie liczba niewypłacalnych firm maleje.

Kłopoty  z płatnościami dotyczą firm zatrudniających dzisiaj h 230 tysięcy osób. To o 30 tysięcy więcej, niż w 2010 roku .Zjawisko jest bardzo poważne, ponieważ aż 1,5 mln osób z tego powodu może stracić pracę , o 7, 1 proc więcej, niż w 2010 -  czytamy w raporcie. Nadal jednak sytuacja jest lepsza, niż w 2009 roku,  kiedy to zagrożonych było 2 mln miejsc pracy. Teraz    niekorzystny wpływ kłopotów strefy euro dopiero zaczyna się rozlewać po całej Europie- ostrzegają autorzy opracowania Creditreform.

W 2011 roku  niewypłacalność w ubiegłym roku wzrosła do ponad 174 tys. Przy tym co trzecia   firma która nie była w stanie  regulować swoich zobowiązań  pochodzi z sektora usług. „Ta sytuacja jednak będzie się stale pogarszać, ponieważ firmy średniej wielkości najpóźniej reagują na kłopoty finansowe" - czytamy w raporcie. W  strefie euro najwięcej upadłości jest prognozowanych w Portugalii,Grecji, Hiszpanii oraz we Włoszech. Na wschodzie - na Węgrzech i w Bułgarii. W Niemczech i we Francji sytuacja wręcz się poprawiła, ale zatory płatnicze zwłaszcza spowodowane przez firmy hiszpańskie, włoskie i portugalskie zaczynają poważnie odczuwać niemieccy eksporterzy. Niemcy skarżą się jednocześnie, że trudno jest wydobyć należności od firm rumuńskich, chorwackich,węgierskich i czeskich.

W Bułgarii liczba niewypłacalnych firm podwoiła się , w Czechach  wzrosła w roku 2011  o 21 proc., w przypadku  Litwy ten wzrost wyniósł 28,1 proc. , Węgier -  16 proc,  a w  Słowenii o 32 proc. Przy tym najczęściej firma, która jest niewypłacalna szybko bankrutuje i wręcz znika. Do wyjątków należy Estonia, gdzie liczba firm niewypłacalnych zmniejszyła się o prawie 30 proc. Polska, gdzie liczba niewypłacalnych firm zmniejszyła się o ponad 10 proc i  Słowacja - minus 7,8 proc.

Wnioski Creditreform są bardzo pesymistyczne.Autorzy raportu wskazują,że widoczny już kryzys na rynkach kredytowych  spowoduje przyspieszenie upadłości przedsiębiorstw. "Europa  Wschodnia już została zainfekowana kłopotami strefy euro, a zachodnie banki, które kontrolują  trzy czwarte  rynku w tym regionie kontynentu są kolejnym zagrożeniem,ponieważ regulatorzy rynku zmuszają je do  pozbywania się aktywów, by w ten sposób znaleźć pieniądze na dokapitalizowanie".